sobota, 2 lutego 2013

Deszcz przynosi orzeźwienie - Rozdział VI


  Deszczowe chmury całkowicie przysłoniły jasną tarczę księżyca, która do tej pory oświetlała nocne zakamarki miasta. Wokół panowała przejmująca cisza, przerywana jedynie odgłosami uderzania kropel deszczu o metalowy parapet. Ten głuchy dźwięk wybudził śpiącą spokojnym snem dziewczynę. Uchyliła z wolna powieki, odsłaniając przy tym duże, czarne oczy. Zaspana, przeciągnęła się na posłaniu i przekręcając głowę w bok, zauważyła za oknem ponury krajobraz. Z lekkim grymasem na twarzy opadła na tatami i przykryła się kołdrą, aż po samą szyję. Leżała tak przez dobre kilka minut, następnie stwierdzając, iż nie może zasnąć, wstała. Spojrzawszy na zegar, który wskazywał godzinę 4:30, ubrała na siebie czarny, aksamitny szlafrok. Skierowała się do kuchni, w celu napicia się szklanki wody. Jednak przechodząc obok jednego z pokoi, doznała dziwnego przeczucia. Postanowiwszy sprawdzić, co było powodem owego uczucia, uchyliła ostrożnie drzwi, nie robiąc przy tym żadnego hałasu. Powoli weszła do środka. Młody Asakura spał oparty o framugę okna, z założonymi na uszy słuchawkami, z których leciała cicha muzyka. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie na ten widok. Przypomniały jej się te chwile, spędzone razem w rodzinnej posiadłości Asakurów. Kiedy jako małe dzieci w środku nocy zakradali się na dach domu, by w podziwiać rozgwieżdżone niebo . Pamiętała, jak z zapałem opowiadał wtedy o minionym dniu i z uwagą przysługiwał się temu, co ona miała do powiedzenia. Gdy skarżyła się na jakiś problem, na który rozmowa nie pomagała, zakładał jej na głowę swoje słuchawki i nakazując zamknąć oczy, włączał muzykę. Chciał, aby dziewczyna zapomniała o kłopotach i wsłuchała się w dźwięki tak, jak on zawsze robił, kiedy miał jakieś strapienie. To był jego sposób, ale jej również to pomagało. Czuła się wtedy, jakby w innym, lepszym świecie, a poczucie, że on był tuż obok niej, jeszcze bardziej potęgował ten nastrój.
Podeszła bliżej i ostrożnie, by nie obudzić szatyna, zdjęła słuchawki. Słaby promień światła księżyca, który przebijał się przez ciemne chmury, padał na sylwetkę oraz twarz chłopaka. Przyjrzawszy się bliżej, zauważyła ślady łez na jego policzkach. Westchnęła ciężko. Wiedziała, że coś było nie w porządku. Już od kilku dni Yoh zachowywał się inaczej. Postronny widz mógł nie zauważyć różnicy, lecz ona znała go zbyt dobrze, by nie odkryć, że coś go dręczy. W głębi ducha wiedziała co. Przeczuwała, że ta sprawa tak łatwo go nie zostawi, choć jakaś mała cząstka w jej sercu modliła się, by zapomniał o tym. Delikatnie pogłaskała go po policzku, wycierając mokre ślady. Młody Asakura poruszył się, a blondynka speszona, szybko zabrała dłoń. Stała tak przez kilka chwil, upewniając się, że się nie obudzi. Następnie podeszła do tatami i wziąwszy leżący tam koc, przykryła nim śpiącego chłopaka. Cicho skierowała się do wyjścia, zamykając za sobą drzwi. Oparłszy się o nie, przez kilkanaście minut wpatrywała się nieprzytomnym wzrokiem w nieznany punkt przed sobą, a potem westchnęła i powędrowała do kuchni.
****
  Deszcz ustał, lecz nadal ciemnie chmury przykrywały nieboskłon. Słońce, które wolnym krokiem wznosiło się nad ziemię, nie potrafiło całkowicie przebić się przez gęste obłoki. Jednak nawet to nie przeszkodziło naturze w budzeniu się z nocnego snu.
Równomierne stukanie zmusiło pewnego szatyna do powrotu z krainy Morfeusza. Otworzył lekko oczy, by zobaczyć, co go obudziło. Na parapet skapywały pojedyncze, wodne krople. Przeciągnął się, co doprowadziło do bolesnego upadku na podłogę. Jęknął cicho, po czym podniósł dłoń do głowy i uświadomił sobie, że nie ma na sobie swoich ukochanych słuchawek, a mógł być pewien, że jeszcze wieczorem je miał. Może spadły przy upadku? Nie, leżały przy jego łóżku. Jednocześnie zauważył, iż przykryty był jego własnym kocem, który powinien leżeć na tatami. "Czyżby lunatykował?" - pomyślał, następnie wzruszył ramionami i wstał. Poszedł do kuchni, w celu zrobienia sobie śniadania. Pomieszczenie było puste. Zastanawiał się, gdzie mogła podziać się Anna. Była już po dziewiątej rano, a po dziewczynie ani śladu. Choć zawsze o tej porze była już na nogach. On z resztą też. Podszedł do lodówki i ze zdziwieniem spojrzał na przyczepioną na drzwiach urządzenia kartkę. Odczepiwszy ją, zaczął czytać:

Wyszłam po zakupy, bo lodówka jest prawie pusta.
Gdy wrócę, masz kończyć 30 okrążenie.
Anna.
Szatyn uśmiechnął się do siebie i odłożywszy wiadomość na blat stołu, zajrzał do urządzenia chłodzącego i wyciągnął resztki jedzenia, które pozostały w środku. Szybko przyrządził jakieś prowizoryczne śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez podstawowego punktu każdego posiłku, czyli soku mandarynkowego. Po zjedzonym posiłku, przebrał się w wygodne ciuchy do biegania i wybiegł z domu w ciężarkach na rękach i nogach. Trenował niecałe dwie godziny. Anna nie określiła, jak duże mają być te okrążenia, tudzież Asakura wybrał się do parku. Nie mógł powiedzieć, iż to było proste. Co chwilę musiał omijać spacerujących ludzi bądź w gęściej zalesionych miejscach, dryblować między drzewami. Cieszył się, że ubrał grubszą bluzę, gdyż mimo tego, że deszcz już nie padał, dało się wyczuć nieznaczne ochłodzenie klimatu.
Po powrocie zastał blondynkę siedzącą w kuchni, gdzie w ciszy popijała zieloną herbatę. Gdy wszedł do pomieszczenia, nawet go nie zauważyła, przynajmniej tak mu się wydawało. Jej wzrok utkwiony był w pochmurny krajobraz za oknem. Z wyrazu twarzy mógł się domyślić, że nad czymś się zastanawiała. Dziewczyna nigdy nie okazywała uczuć osobom w swoim otoczeniu. Zawsze była pod tym względem zamknięta w sobie. Nie chciała, by inni uznali ją za słabą, dlatego też wyrażała swoje emocje w sposób, który uważała za odpowiedni. Yoh może i nie umiał czytać w myślach, ale za to znam medium na tyle dobrze, aby wiedzieć, kiedy coś było nie tak.
- Chciałeś czegoś? - Aż drgnął, kiedy usłyszał opanowany głos dziewczyny. Tak skupił się na własnych myślach, że na chwilę zapomniał o otaczającym go świecie. Spojrzał na niebieskooką i uśmiechnął się pogodnie.
- Skończyłem trening - poinformował, nalewając sobie do szklanki soku mandarynkowego, a następnie usiadł na przeciw niej.
- Stało się coś? - spytał, przyglądając się uważnie twarzy blondynki. Ta spojrzała na niego spokojnymi oczyma, będącymi jakby zamkniętymi wrotami do prawdziwych uczuć.
- Mogłabym spytać o to samo ciebie - oświadczyła.
- Co masz na myśli? - Zdziwił się, lecz widząc wymowny wzrok medium, wiedział już o co chodzi. Przeniósł spojrzenie na swoją szklankę, chcąc gdzieś utkwić wzrok. - Nie musisz się o mnie martwić. Naprawdę - dodał cichym głosem, jednak nie brzmiało to zbyt przekonująco. Po chwili podniósł głowę i uśmiechnął się, mając nadzieję, iż to ją przekona. Choć sam już nie wiedział, czy w to wierzył.
Przez dłuższą chwilę milczeli, popijając swoje napoje. Asakura zerknął ukradkiem na towarzyszkę. Wyglądała jakoś inaczej. Nie wiedział dlaczego. Sukienkę miała tą, co zwykle, lecz coś się zmieniło. Domyślał się, że to przez jej blond włosy, które  mimo szarości za oknem, połyskiwały jakby oświetlone słońcem. A może… jego stosunek do dziewczyny się zmienił i dlatego postrzega ją inaczej… O tym jednak Yoh nie pomyślał.
- Ładnie dziś wyglądasz - oznajmił niespodziewanie chłopak, w następnej sekundzie zdając sobie sprawę, co właśnie powiedział, opuścił z zażenowaniem wzrok na blat stołu. - To znaczy...no... - Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zawzięcie miętosił kawałek koszuli w dłoniach. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć! - Młody Asakura zerwał się na równe nogi i nie czekając na odpowiedź dziewczyny, wyszedł z kuchni. Ta pokręciła głową z politowaniem, nie mogąc jednak ukryć uśmiechu i lekko zaczerwienionych policzków.
****
- Yoh, na pewno wszystko gra? Ostatnio wydajesz się jakiś nieobecny... - spytał Manta uważnie przyglądając się przyjacielowi. Siedzieli właśnie w barze, gdzie delektowali się cheeseburgerami. Anna wspaniałomyślnie pozwoliła im wyjść, uprzedzając, iż mogą sobie pozwolić na góra dwa. Mieli wybrać się na Straszne Wzgórze, lecz  ulewa, która rozpętała się tuż po ich wyjściu z domu, zdecydowała o planach na dzisiejsze popołudnie. Chłopcom nie uśmiechało się moknąć na deszczu, więc po drodze wstąpili do Takashiego.
- Wszystko dobrze. - Uśmiechnął się, po czym ugryzł kawałek bułki. Blondyn westchnął cicho ze zrezygnowaniem. Z początku nie zauważał tego, jednak gdy Kyoyama pewnego dnia powiedziała mu, że z Yoh coś się dzieje, również to dostrzegł. Może i młody Asakura sprawiał pozory, jakby nic się nie zmieniło, lecz jego przyjaciele nie są na tyle głupi, by w to uwierzyć. Wiedzieli jednak, że szatyn nic im  nie mówi, by ich nie martwić, a oni nie chcieli naciskać. Gdy będzie gotowy, sam powie.
- Miałeś jakieś wieści od chłopaków? - spytał Oyamada chcąc zmienić temat na weselsze tory.
- Z tego co wiem, Ren chodzi na kurs z samokontroli. Jun uważa, że mu się to przyda - odpowiedział wesołym głosem, wprowadzając Mantę w niemałe zdziwienie.
- I on się na to zgodził? - Dobrze pamiętał fioletowowłosego i jego specyficzny styl bycia.
- Jun jest bardzo miła, ale jeśli chodzi o jej brata, potrafi być przekonująca - odparł z szerokim uśmiechem.
- Domyślam się, że Ren nie był z tego zbytnio zadowolony. - Manta roześmiał się, a następnej chwili dołączył do niego Yoh. Tao może zgrywał niepokonanego, lecz gdy w grę wchodziła zielonowłosa, przegrywał z kretesem.
- A Ryu nadal jest na tej podróży po Europie? - spytał Manta po jakiś kilku minutach ogólnego śmiechu.
- Tak. Dostajemy od niego pocztówki z każdego kraju, przez który przejeżdża. - Uśmiechnął się. - Ostatnio był w Belgii, pisał, że potem wybiera się do Niemczech.
Jeszcze przez pół godziny rozmawiali śmiejąc się i zajadając się ciastem czekoladowym, które dał im na koszt firmy młody właściciel. Jednak ani razu nie poruszyli tematu turnieju. Oyamada na wszelki wypadek nie wspominał o tym z obawy, iż mogło to zepsuć nastrój przyjaciela. Starał się, by Yoh był szczęśliwy i troszczył się o niego. Tak jak prawdziwy przyjaciel.
- Przestało padać - oznajmił nagle Asakura. - Idziemy dalej? - zaproponował z uśmiechem.
Manta przytaknął i odłożył talerz po deserze na bok. Wstali i podeszli do baru, aby zapłacić rachunek.
- Idziecie już? - spytał Takashi odbierając należność, na co ci przytaknęli. W pomieszczeniu panował dość duży ruch, lecz nie na tyle, by właściciel nie miał czasu na krótką pogawędkę z klientami. Zwłaszcza z tymi, którzy przychodzą tu prawie codziennie. - Tylko uważajcie na siebie. Pewnie słyszeliście o tym, co się stało.
- Nie, o czym mówisz? - spytał blondyn wyraźnie zaciekawiony. Jego analityczny umysł domagał się zaspokojenia  tej nagłej dawki ciekawości, wywołanej tym jednym zdaniem.
- Dwa dni temu w centrum zamordowano człowieka. - Zniżył głos i rozejrzał się uważnie po lokalu. - Podejrzewają, że to porachunki mafii. Podobno ten znaleziony facet należał do yakuzy... Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, w jaki sposób zginął.
- Czyli?
- Cóż, powiem tak. Jego brzuch wyglądał jakby ktoś rozpalił tam ognisko - odparł wywołując szok u  słuchających go chłopakach.
- Boję się zapytać, skąd ty to wszystko wiesz... - oznajmił niepewnym głosem Manta. Przecież tak naprawdę go nie znał. Nie wiedział, czym zajmuję się po pracy i raczej nie chciałby się dowiedzieć. Ku jego zaskoczeniu Takashi roześmiał się przyjacielsko.
- Jestem właścicielem baru i słyszę różne rzeczy. Nawet nie wiecie, o czym mi ludzie mówią. Czasami czuję się, jak w klubie dyskusyjnym. - Uśmiechnął się szeroko, a dwaj klienci odwzajemnili ten gest, choć jeszcze trochę z wahaniem. Yoh nie wiedział, skąd wzięło się to nagłe przeczucie, ale miał wrażenie, jakby te informacje były dla niego w jakimś stopniu znaczące. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że tak właśnie było...
- My już naprawdę pójdziemy - odparł szatyn i uśmiechnął się. - Dzięki za posiłek - dodał podchodząc do wyjścia.
- Nie ma sprawy, w końcu płacicie za to. - Wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu. Jego ojciec zawsze powtarzał: ,,Jeśli klient płaci, musi dostawać to, co najlepsze''.
Chłopcy pomachali do niego  i wyszli z lokalu.
- I co o tym myślisz? Znaczy, o tym, co nam Takashi mówił... - zaczął Manta, spoglądając kątem oka na przyjaciela. Ten również przeniósł na niego wzrok, milcząc przez chwilę. W jego czarnych oczach był spokój, jednak Oyamada mógłby przysiąść, iż dostrzegł w nich również coś jeszcze. Smutek?
- Myślę, że nie powinniśmy się tym przejmować - rzekł po chwili ciszy i spojrzał w niebo. - To nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni, gdy ginie człowiek. I chociaż bardzo byśmy chcieli, sami nic nie poradzimy. - Mówił cichym, niepewnym głosem. Manta nie miał pojęcia, skąd u Yoh ten nagły melancholijny nastrój. Oczywiście znał go i wiedział, iż chłopak nigdy nie przejdzie obojętnie obok czyjejś krzywdy, ale takie zachowanie i w takiej sytuacji...to nie podobne do niego.
Asakura również nie wiedział dlaczego. Być może, to dziwne przeczucie, które nadal odczuwał, tak na niego podziałało. Nie mógł oprzeć się wrażenia, że coś się za tym kryło...
- Wracamy już do domu? - spytał ostrożnym tonem Manta.
Yoh spojrzał na niego, uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
****
Witam ^^
Wiem, że rozdział krótki, ale miałam do wyboru publikować go dziś z tym, co jest lub męczyć się nad nim kolejne tygodnie. Mam nadzieję, że się choć trochę podobał, bo osobiście mam mieszane uczucia…
Zmieniłam imię Morty'ego na Mantę. I tak wszyscy używacie tego drugiego, więc myślę, że nie będzie problemu. ^^
Nie wiem czy wstawię przed majem kolejny rozdział. Spróbuję coś wyskrobać na rocznicę, ale niczego nie obiecuję.
Dedykacja dla:
 CarpeDiem, gdyż głównie dla niej był on napisany. Kochana, planowałam dla Ciebie coś lepszego, ale nie udało mi się. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Oraz dla Yohao. Dziękuję, że wytrzymujesz ze mną te prawie pięć miesięcy. XD I za to, że zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć. ;)
Pozdrawiam wszystkich :*

12 komentarzy:

  1. Pierwsza!^^ Bardzo się cieszę, że przeczytałam twoje opowiadanie. Już dawno nie miałam okazji czytać czegoś tak wspaniale napisanego i współgrającego z sobą. Podoba mi się kolor bloga, ta melancholia...coś co lubię. Najpiękniejszy był początek o Annie. To wspaniałe, że opisujesz ją tak,jakby nie była tyranką jaką zrobił ją kiedyś polski jetix. Co do sceny z kocykiem...urocze,ona go tak kocha...
    Czytając twoje opowiadanie nie śmieję się tak,jak u Spokoyoh, jednak tutaj potrafię się poczuć jakbym przez chwilę mogła być w ich świecie. Chciałabym być Anną... mieszkać z nimi,przeżywać przygody..i czasem spokojnie siedzieć w domu,oglądać serial czekając na mojego króla szamanów... Wspaniałe, nic dodac, nic ująć.
    Jedna sprawa, podobało mi się bardzo jak było wspomnienie, że Yoh zakładał Annie jego słuchawki na uczy i puszczał muzykę...oglądałaś może"Ouran high school host club?" tam była taka scenka, mogę spytać...czy tamto natchnęło cię do napisania tego? Przeuroczy kawałek:)

    Moim zdaniem rozdział nie był zbyt krótki. Idealny. Nie lubię długich rozdziałów(no chyba, że sa o bliźniakach ). Miło i przyjemnie się czytało, gdyby był dłuższy,chyba straciłby swoją delikatną, japońską aurę. Uwielbiam tu wchodzić i czytać twoje rozdziały^^

    Jeszcze jeden mega plus za Mantę i Yoh! Wczoraj miałam okropną rozkminę "Dlaczego w szamańskich opowiadanich są tylko bracia...to fajnie,i w ogóle.ale Mantę też kocham, a on przecież jest najlepszym przyjacielem Yoh" Dziękuję, że mogłam dzięki tobie sobie trochę odpocząć od bliźniaków:) Jak kolwiek to brzmi..ale...Manta też fajny^^ No i Anna...jak zwykle silna. Pięknie opisujesz uczucia bohaterów. Hah...chyba kończą mi się pomysły na słodzenie Ci. ^^

    Rozdział oceniony 100/10 ^^ Delikatny i wprowadzający w piękny nastrój. Chyba pójdę przygotować zieloną herbatę.


    *Przytula Kasumi chan i dziękuje za rozdział*

    OdpowiedzUsuń
  2. Udzieliła mi się twoja melancholia i spokój, który promieniuje od tego tekstu i taki człowiek spokojny się robi..
    Anna mnie zaskoczyła. Zawsze taka warcząca, a tu proszę, miła odmiana. I dobrze że jest dialog Yoh z Mantą. Jak już moja przedmówczyni określiła, za dużo blizniaków, to też zle (co ja mówię? xD).
    Tak czy inaczej czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* Ooo.... Jak ja uwielbiam związek Anny z Yoh... Oboje tak się o siebie troszczą... <3 Naprawdę cudownie opisałaś uczucia Kyoyamy... I mimo iż czytałam ten fragment drugi raz, to i tak okropnie mi się podoba :) Jest taki... delikatny, a zarazem kochany... Mogłabym pisać więcej na ten temat, ale wyszłoby masło maślane :D
    Fragment z Mantą i Yoh też był świetny :D Wiesz, że bardzo lubię Mantę :D Jego przyjaźń zawsze była taka szczera ^^ Ojej... Nie wiem, co pisać... Rozdział był rzeczywiście krótszy niż wcześniejsze, ale mi to nie przeszkadza. Lepiej pokazać coś pięknego w krótkiej formie, niż przeciągać to na siłę :D
    Pozdrawiam i bardzo dziękuję za dedykację :D 5 miesięcy? Ale to zleciało...

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział!:D no nareszcie, już się doczekać nie mogłam:)
    początek był taki rozkoszny...^o^ uwielbiam, jak ktoś pokazuje uczucie między Yoh i Anną^^ (a Ty pokazałaś je świetnie;)) przecież na kilometr widać, że są dla siebie stworzeni... i trzeba być naprawdę ślepym, żeby widzieć w Annie tyrankę bez serca== nawet w polskiej wersji, choć postać Anny jest w niej niezbyt dobrze oddana... ale i tak to widać, kurczak no!
    i jak go przykryła kocykiem... i potem jak Yoh powiedział jej komplement i się zarumienił;D słodkie^^
    kurs samokontroli?XD XD Jun, uwielbiam cięXD czekam tylko, aż kupi mu "Jak być wrażliwym człowiekiem 2" - podręcznik z ćwiczeniami i płytą CD XD
    Takashi mnie lekko... niepokoi...^^' nie zdziwiłabym się, gdyby wiedział o jeszcze kilku równie... interesujących rzeczach...^^' chyba nie chcę wiedzieć, co on robi po pracy^^'
    Manta!:D ja również go lubię^^ pal licho, że ja tam lubię wszystkich...XD
    rozdział się bardzo podobał:) mam nadzieję, że następny uda Ci się napisać przed majem;)
    buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, twojego bloga znalazłam, przez twój komentarz u Narumi :)

      Bardzo mi się podoba, twoje opowiadanie.
      Braciszkowie są świetni!!!
      Mam nadzieję, że się pogodzą i los ich nigdy nie rozdzieli :)
      Moim ulubionym bohaterem jest Ren. Sądzę, że przyda mu się kurs samokontroli ^^

      Pozdrawiam:* i czekam na kolejną notkę :)

      Usuń
    2. Jeszce jedno. Najważniejsze w tej notce xD Ta scenka z Anną i Yoh, "Delikatnie pogłaskała go po policzku, wycierając mokre ślady" To takie sweet :)

      Usuń
  6. Widzę, że Zuza również tu zawitała ^^
    Jak zwykle notka świetna. Scenki z Anną i Yoh opisywać swoimi słowami nie muszę... powiem tylko, że zdecydowanie zgadzam się z innymi, a już na pewno z Zuzani. To takie sweet <3
    Ale jak dla mnie coś mało o Haosiu xD
    Jak i również mam nadzieję, że się pogodzą...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie udało mi się nadrobić. Dużo nie miałam, ale cóż, zaległości ciągną się za mną cały czas. I jak widać tutaj już mam to za sobą, jestem znowu na bieżąco. Jeszcze u Yohao mam masakryczne zaległości, ale w sumie nie takie rzeczy się robiło, skoro u Spokoyoh przeczytałam tyle rozdziałów na niebieskim blogu. ^^
    Ale wracając do rozdziału, bo właśnie po to tu jestem. Scena z Yoh i Anną taka słodka. <3 Świetnie ja opisałaś.
    Sprawa zabójstwa XD No, to Haoś już nie będzie uznany za zmarłego, co trochę podniesie sumienie Yoh.
    Jejku, nie wiem, co jeszcze napisać... Cóż, na pewno czekam na więcej Hao.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohayou Kochana Kasumi. :3

    Rozdział był po prostu świetny i taki cały dla mnie. Ach... Nie mogę przestać się uśmiechać.
    Anna to moja ulubiona postać z Shaman King, a miłość jej i Yoh przyprawia mnie o dreszcze. Uczucie, które tak pięknie i delikatnie zaczyna okalać ich serca wstęgą namiętności. Tak właśnie dzieje się w Twoim opowiadaniu, szczypta po szczypcie wciąż dokładasz więcej miłości. Oczywiści muszę przyznać, że wychodzi to idealnie. Jesteś wielka, masz niespotykany talent wywoływania szczerego uśmiechu na twarzy czytelnika. Moja Kochana Kasumi nie mogę się doczekać następnej notki. Takiej uczuciowej z Haosiem i Yosiem w roli głównej. Bracia *.*

    Pozdrawiam i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początek przyznam, że nie oglądałam Shaman King. Mam na liście, ale jeszcze nie dotarłam do tego anime. xD Mimo wszystko zabrałam się za Twoje opowiadanie i muszę uczciwie przyznać, że naprawdę mi się spodobało i od dzisiejszego dnia dołączam do stałych czytelników!

    Moimi ulubionymi postaciami stali się bliźniacy oraz Anna. W ogóle każda z postaci ma swój własny, oryginalny charakter, co bardzo przypadło mi do gustu. Anna - poważna, zachowująca zimną krew, kryjąca uczucia za maską niewzruszonej. Yoh - miły, uczynny, uczuciowy, szczery. Pasują do siebie jak ulał, dlatego mam nadzieję, iż dziewczyna spuści z tonu i pokaże mu prawdziwą siebie. Oczywiście nie od razu, bo to byłoby nudne. ;D

    Z niecierpliwością czekam na spotkanie braci, ciekawi mnie reakcja Yoh. W końcu tak bardzo pragnie, aby jego brat żył, ale z drugiej strony... Przecież wychodzi na to, że drugi Asakusa nie był tak do końca dobrym człowiekiem (szamanem?). Cóż, zobaczymy wraz z rozwojem fabuły. Czekam na rozdział VII !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Na serio mnie ciekawi jak Yoh zareaguje na Hao ^^. Twój styl pisania jest (lekko mówiąc) wyrąbisty w kosmos :3. Niestety, nie potrafię zapisywać długich komentarzy, tak jakoś mam xd. Powiadamiam jeszcze o nowej notce na http://blizniacy-asakura.blogspot.com/ .

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń