Od razu uprzedzam - to
nie jest rozdział. Jest mi bardzo wstyd, że tak długo musicie czekać (jeśli
ktoś jeszcze czeka…), lecz ze względów natury osobistej, którymi nie będę Was
zadręczać, nie mam go jeszcze skończonego. Ale spokojnie, nie mam zamiaru
porzucać bloga, a jeśli to nastąpi, to poinformuję Was.
Dziś chcę pokazać coś, co
powinno ukazać się już dawno. Ta praca przeleżała w moim komputerze jakieś
półtora roku, ale z przyczyn niezależnych ode mnie, nie mogłam jej wcześniej
opublikować. Została ona stworzona z okazji Euro 2012, ale ze względu na obecny
czas, może uznajmy, że to z okazji Mundialu 2014.
Co jeszcze miałam
powiedzieć… Jeśli chodzi o składy drużyn, to w obu pojawiają się oryginalne
postacie z anime, ale także niektórzy bohaterowie Waszych opowiadań (których
wypożyczyłam za pozwoleniem) jak i autorki we własnej osobie. Jeśli ktoś chciałby
poznać dokładne składy drużyn, ich pozycje jak i położenie na boisku, to mogę
wysłać to e-mailem, bo nie wiem czy uda
mi się wstawić to na bloga.
Ostatnie słowa do Drużyny dopingującej, czyli
Spokoyoh, Yubari, Aleksandry i Dominiki. Starałam się w miarę zgodnie
odwzorować Wasze postacie do informacji, które mi podałyście, ale jeśli będą
jakieś zastrzeżenia lub będziecie chciały mnie zabić, to możecie śmiało pisać.
:P
W tekście pojawiły się drobne easter eggi,
specjalnie dla Pauliny i Yohao. Myślę, że będziecie wiedziały, o co chodzi.
Na koniec chciałam
serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy brali udział w głosowaniu na nazwę
dla drużyny zła, wypożyczyli swoje postacie do tego opowiadania bądź w jakiś
inny sposób pomogli mi przy tworzeniu. Bez Was, to opowiadanie by nie powstało. I zapraszam do czytania. :)
****
Za kilkanaście minut rozpocznie się
wiekopomne wydarzenie. Na zielonej murawie zmierzą się dwie drużyny. Po jednej
reprezentanci słodkich mandarynek. Młodzi i zdolni szamani gotowi, by zmierzyć
się z każdym, nawet najgroźniejszym przeciwnikiem. Natomiast po drugiej stronie
bramki stanie kadra najbardziej bezwzględnych, zepsutych i podupadłych na
umyśle zawodników. Kto zwycięży? Kto wyjdzie ze stadionu z podniesioną głową i
w blasku chwały, a kto poczuje gorycz porażki? Tego dowiemy się już za chwilę.
* * * *
Już od kilku tygodni organizatorzy
skrupulatnie sprawdzali stan bezpieczeństwa, czystości, jak i gotowości na
przyjęcie drużyn oraz ich kibiców. Zwołano najlepszą tokijską policję, która
niezwłocznie będzie reagować na jakiekolwiek niebezpieczne zachowania
zwolenników sportu. Dla stadionu Ajinomoto w Tokio ten mecz nie będzie jednak
zwykłym spotkaniem drużyn, ale przede wszystkim ostatnim w tej długoletniej
historii areny. Już niedługo zostanie ona zburzona i zastąpiona zupełnie nowym,
wybudowanym specjalnie na okazję rozgrywanych w 2020 roku igrzysk,
stadionem. Do tej pory Narodowy mógł
poszczycić się pięćdziesięcioma tysiącami miejsc, lecz w planowanym przedsięwzięciu
ma powstać sto tysięcy siedzeń. Ale teraz to nie jest ważne. Ważniejsze jest
to, co za chwilę się stanie. Walka między dwoma tak różnymi od siebie
drużynami... Pojedynek dobra ze złem.
* * * *
Trybuny
zaczynają zapełniać się kibicami. Wszyscy chcieli obejrzeć ten mecz na żywo. I
dlatego nikogo nie dziwił fakt, że bilety wykupione zostały już dwa miesiące
wcześniej. Jedynie desperaci, którym nie udało się zdobyć tego drogocennego
skrawka papieru, do pierwszego gwizdka czekali pod stadionem z tabliczką z
napisem ,,Kupię bilet" naiwnie wierząc, że ktoś się trafi. Jednak nikomu
nie kwapiło się, by zrezygnować z tak ważnego wydarzenia, więc biedacy w końcu
zostali odprowadzeni przez policję do odpowiedniego miejsca. Nie wszyscy
chcieli tak potulnie zrezygnować z okazji zdobycia biletu, wobec tego doszło do
małych sprzeczek z mundurowymi. Cóż, niepowodzenie rodzi agresję. Ale zostawmy
ich i wróćmy do sytuacji na arenie. Na trybunach przeważał kolor pomarańczowy,
jednakże gdzieniegdzie można było dostrzec osoby z barwami drużyny Przeterminowanego
zła, a mianowicie zielone z żółto-różowymi kropami. Lecz to była mała grupka,
która musiała cały czas uważać, by nie narazić się kibicom Potęgi mandarynek.
Każdy chciał jeszcze pożyć, więc nie dochodziło do awantur. Jak na razie.
Wszyscy w wielkim napięciu czekali na rozpoczęcie meczu. Niektórzy znużeni tym,
zajęli się swoimi sprawami. Czytaniem gazety, rozmową bądź zajadaniem kupionych
na stadionie hamburgerów i frytek.
Niespodziewanie uwagę zebranych
przyciągnęła czteroosobowa grupka dziewczyn, ubrana w pomarańczowe
koszulki z logiem Potęgi mandarynek po stronie serca oraz czarnymi spodenkami.
W rękach dzierżyły tego samego koloru, co ich stroje, pompony. Wdarły się na
boisko, przy okazji w dość niedelikatny sposób potrącając maskotkę drużyny
przeciwnej, która stała im na drodze. Dziewczęta z szerokimi uśmiechami i
okrzykami typu: "Kochamy bliźniaków!", "Wygramy!", czy też
"Mandarynki są moje!" ustawiły się tuż obok ławki rezerwowych w
gotowości na rozpoczęcie imprezy. Kibice wymienili między sobą zdziwione i
zdezorientowane spojrzenia, po czym przenieśli wzrok na braci Zen, którzy
przebrani za cytrusowe, lekko spłaszczone owoce, weszli na murawę z
zażenowaniem wymalowanym na twarzy. Nie dało się ukryć, iż wcale nie podobała
im się rola klubowej maskotki. Ale cóż mieli zrobić? W końcu ich mistrz miał
własne sposoby, aby do czegoś przekonać swoich uczniów. Ludzie na stadionie
jeszcze przez chwilę wpatrywali się w nowo przybyłą grupkę jak kosmici w
kapustę, po czym powrócili do czynności wykonywanych przed minutą. W
międzyczasie, kwartet dopingujący znużony czekaniem na rozpoczęcie, zajął się
sobą. Piwnooka dziewczyna nie zważając na cokolwiek lub kogokolwiek, zaczęła
czytać swoją ulubioną książkę. Jednak w pewnym momencie podniosła wzrok, usłyszawszy
jakiś tajemniczy hałas niedaleko. Zobaczyła Spokoyoh ścigającą po zielonej
murawie jednego z braci Zen trzymającego tacę z pokrojonymi mandarynkami, ze
strachem na twarzy uciekającego przed blondynką, której krótkie włosy powiewały
na wietrze. Dominika pokręciła jedynie głową z politowaniem i opanowując
zdenerwowanie, powróciła do lektury.
Tymczasem, Aleksandra i Yubari ze zdziwieniem obserwowały ten pościg, po
czym wzruszyły ramionami i uśmiechnęły się pobłażliwie.
- Myślisz, że wygramy? - spytała niespodziewanie
brązowowłosa poprawiając okulary.
- No jasne! - odparła z szerokim uśmiechem Yubari,
a jej zielone oczy wesoło błyszczały do koleżanki. - Naszych nikt nie pokona.
Wątpisz w to?
- Nie, ale wiesz… - zaczęła ostrożnie. - Drużyna
Przeterminowanego zła jest dość silna i podstępna. Nigdy nie wiadomo, czy nie
spróbują czegoś zrobić w czasie meczu, aby zagwarantować sobie wygraną.
- Może… ale wiesz co? Nie ma sensu martwić się na
zapas. - Zielonooka przyjacielsko objęła Aleksandrę za ramię, uśmiechając się
przy tym. - Potęga mandarynek nie z takimi przeciwnikami już walczyła i nie da
się tak łatwo pokonać.
Raptem tę
dyskusję przerwało im pojawienie się zdenerwowanej Anny, która szybkim krokiem
podeszła do nich.
- Dziewczyny, co wy robicie?! Za chwilę zacznie
się mecz, a wy tu sobie zabawy urządzacie. Spokoyoh, zostaw tego bałwana i
chodź tutaj! A ty… - Przeniosła wzrok na siedzącą nieopodal Dominikę. - Odłóż
tę głupią książkę. To nie czas na to - oświadczyła wykrzykując tak głośno, aż
większość kibiców przeniosła na nią zaskoczone spojrzenia.
Piwnooka ze spokojem zamknęła książkę, odłożywszy
ją na bok, wstała i podeszła do medium. Wszystko wokół zamarło. Nawet
skwierczący olej w frytkownicach w punktach z fast foodami jakby ucichł.
- Po pierwsze, moje książki nie są głupie, a jeśli
uważasz inaczej, to już twój problem. Nie będę słuchać opinii osoby, która za
sztukę uważa jedynie te wenezuelskie telenowele - przerwała na chwilę,
wypuszczając powietrze z płuc. - Po drugie, nikt nie będzie nam rozkazywał, a
zwłaszcza nie ty! - warknęła na blondynkę nawet nie próbując zapanować nad
emocjami.
- Co ty sobie wyobrażasz, żeby się tak do mnie
odzywać?!
- Dominika ma rację - poparła koleżankę Yubari. -
To, że traktujesz wszystkich jak popychadła, które mają spełniać jedynie twoje
rozkazy, nie oznacza, że z nami możesz robić to samo. Nie jesteś jakąś
cesarzową Sissi!
- Jeśli dobrze pamiętam, to ona została
zamordowana - odezwała się Aleksandra, która do tej pory jedynie obserwowała tę
wymianę zdań.
- Może to jest jakieś rozwiązanie - zamyśliła się
Dominika, na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech, po czym spojrzała znacząco
na zaczerwienioną od wściekłości Annę.
Medium
kipiała prawie ze złości. W tym momencie przypominała źle podłączony ładunek
wybuchowy, który zdetonuje się, przy kolejnym, nawet najmniejszym ruchu.
Ostatkami zdrowego rozsądku, jaki jej pozostał, próbowała uspokoić myśli,
jednak średnio jej to wyszło. Dawno nie została tak wyprowadzona z równowagi,
jak w tym momencie. Młoda Kyoyama zacisnęła pięści i obróciwszy się bez słowa,
zaczęła kierować się ku wyjściu, przekładając swój plan zemsty na późniejszy
czas.
- I jeszcze jedno. Zostaw naszych bliźniaków w
spokoju, bo inaczej będziesz miała z nami do czynienia i wtedy nie będzie tak
wesoło - ostrzegła groźnie odchodzącą blondynkę.
- Moich bliźniaków - odparła nieśmiało Spokoyoh,
gdy tylko medium zniknęła za ścianą. Na jej policzkach pojawiły się delikatne
rumieńce, po czym opuściła wzrok na zieloną murawę boiska.
- Słucham?
- Moich bliźniaków - oświadczyła już całkowicie
pewnie, wysoko podnosząc głowę, a następnie uśmiechnęła się szeroko, lecz jej
niebieskie oczy zabłysły niebezpiecznie.
Towarzyszki pokiwały jedynie głową ze
zrozumieniem, w pełni świadome, że lepiej przytaknąć niż potem żałować.
- Zaczyna się! -
krzyknęła Yubari, a na trybunach rozległy się oklaski i krzyki. Drużyny zaczęły
wchodzić na boisko...
* * * *
Zawodnicy
zajęli już miejsca na boisku. Każdy na wyznaczonym miejscu czekał na ten
moment. Moment, kiedy wszystko się rozpocznie i zabrzmi pierwszy gwizdek...
Bliźniacy stali opanowani i pewni siebie. Yoh odwrócił się do tyłu, by zobaczyć
resztę swoich przyjaciół. Horo, biorąc pod uwagę, iż był obrońcą, stał
najbliżej bramkarza. Tudzież dało mu to sposobność drażnienia się z nim. Faust
wpatrywał się w Elizę, która czekała na ukochanego przy ławce rezerwowych.
Nichrom i Lyserg rozmawiali o czymś, zresztą Pino i Ryu również. Jedynie Ren
stał niewzruszenie, analizując wzrokiem przeciwników. Młody Asakura zerknął na
brata, a ten jak na zawołanie odwrócił do niego głowę. Przez chwilę wpatrywali
się w swoje czarne tęczówki, wyrażające spokój, koncentrację, ale też
szczęście. Powodem tej radości była świadomość, że wreszcie nie muszą walczyć
przeciwko sobie, tylko w ramię w ramię. Tak jak powinno być od początku. Yoh
uśmiechnął się szeroko do bliźniaka, a Hao odwzajemnił ten gest. Nie wiedzieli,
jak potoczy się mecz, jednak byli pewni jednego: Zawsze będą razem. I to
dodawało im sił.
Teraz wzrok krótkowłosego spoczął na widowni. Po lewej stronie w pierwszym rzędzie siedziało dwóch chłopców. Na oko obaj mieli po siedemnaście lat. Jeden miał na sobie białą koszulkę z krótkim rękawem. Na rękach widoczne były dziwne, wyblakłe już tatuaże, natomiast włosy w promieniach jasnego słońca przypominały barwą złociste źdźbła pszenicy. Opowiadał coś swojemu sąsiadowi, a na jego twarzy gościł złośliwy uśmieszek. Owy czarnowłosy kolega podobnym uśmiechem odpowiadał, co chwila zajadając się popcorem. Parę siedzeń dalej znajdował się mężczyzna, którego włosy ułożone w kolce, błyszczały w słońcu. W rękach trzymał olbrzymi transparent pokryty sporą ilością różnokolorowego brokatu, przedstawiający napis: ,,Nic nie pobije potęgi mandarynek!". Pod spodem można było zauważyć kolejny, tym razem napisany drobniejszym drukiem, napis: ,,No, chyba, że brokat". Jegomość próbował przekonać swojego towarzysza, by chwycił drugi koniec. Z marnym skutkiem. Młodzieniec odparł coś i machnąwszy ręką ze złością na dany przedmiot, ostentacyjnie odwrócił się w innym kierunku. Mężczyzna szybko wyciągnął rękę i chwyciwszy podbródek chłopca, przyciągnął go do siebie i lekko pocałował. Gdy odsunął się i zauważył, iż Yoh mu się przygląda, uśmiechnął się szeroko do niego i pomachał. Szatyn niepewnie odpowiedział tym samym, będąc szczerze zdziwionym. Mógłby przysiąc, że z palców mężczyzny poleciało parę niebieskich iskier. Młody Asakura potrząsnął niezauważalnie głową i odwrócił wzrok. Pewnie mu się zdawało.
Niespodziewanie na środku boiska pojawił się Silva
ubrany w jaskrawożółtą koszulę w paski i czarne spodenki, co było oczywistym
znakiem, że już czas rozpocząć rozgrywkę. Sędzia ostatni raz uśmiechnął się do
bliźniaków i dał sygnał gwizdkiem z wyglądu przypominającym dzwonek wyroczni.
Stało się. Gra się rozpoczęła, a piłka poszła w ruch.
Jako pierwszy ów przedmiot przejął Hao. Zgrabnym ruchem wyminął stojącego przed nim Marco i podał piłkę do ustawionego na pozycji Rena. Ten następnie kopnął ją bliżej bramki przeciwnika, gdzie właśnie dobiegał Yoh, jednak w ostatniej chwili przejął ją Yasu. Ze złośliwym uśmiechem na twarzy biegł przed siebie, omijając przeciwników, którzy stanęli mu na drodze. Nagle pojawił się przed nim Faust, który skutecznie uniemożliwiał dojście do bramki. Szybkim ruchem odebrał mu piłkę i odegrał ją do Nichroma. Ten wykonawszy obrót przed Cryslerem, ominął go i chciał przekazać toczącą się kulę Pino, lecz w tym momencie Yasu złapał bruneta za ramię, by zabrać piłkę, przez co tamten stracił równowagę i upadł na murawę. Szarowłosy podniósł do góry ręce chcąc pokazać sędziemu, iż nic nie zrobił. Arbiter upomniał go i wznowił mecz.
Przez najbliższe piętnaście minut wynik nie
zmieniał się. Wszyscy grali zażarcie, by przewyższyć szalę zwycięstwa na swoją
stronę, lecz żadnej ze stron jak do tej pory się nie udało tego dokonać.
Jednak, gdyby uważniej się przyjrzeć, można zauważyć znaczące różnice między
składami. Drużyna Potęgi mandarynek emanowała ogromną wolą walki narodzoną z
czystego serca i przyjaźni, która dawała im siłę do dalszej gry.
Przeterminowane zło swą szyderczą i podstępną mocą cały czas próbowało osłabić
przeciwników. Chwytali się różnych sposobów, aby tylko być przy piłce.
Faulowali, popychali. W pewnym momencie akcja rozgrywała się po stronie zespołu
Marco. Lasso przechwycił piłkę i wyminął zaskoczonego Rena, po czym dośrodkował
do Lethala, który niespodziewanie pojawił się na boisku przeciwnika. W
ostatniej chwili zjawił się Horo, który skutecznie blokował dojście do światła
bramki. Przejął toczący się przedmiot, i gdy miał już podać go do partnera z
drużyny, w tym momencie Shampoo sfaulował niebieskowłosego, który upadł na
murawę ze stłumionym okrzykiem, trzymając się za kostkę. Dało się usłyszeć
gwizdy widowni i okrzyki typu: ,,No! Faul był!" Sędzia zagwizdał,
przerywając mecz. Pomoc medyczna w mgnieniu oka znalazła się przy leżącym na
ziemi chłopaku, sprawdzając jego stan zdrowia. Po krótkich oględzinach, jeden z
lekarzy stwierdził, że Horo ma skręconą kostkę i nie może dalej kontynuować
gry. Trenerka Potęgi mandarynek po krótkim namyśle postanowiła dokonać zmiany
zawodników. Przywołała do siebie Li-chan, która kibicowała do tej pory na ławce
rezerwowych. Gdy sędzia techniczny przedstawił zmianę zawodników, dziewczyna
wbiegła na boisko. Silva przyznał Lethalowi żółtą kartkę za niesportowe
zachowanie i wznowił rozgrywkę.
Czas bezkompromisowo kurczył się. Widownia czekała
w napięciu na pierwszą bramkę. Co prawda było wiele prób zdobycia tego
upragnionego gola, lecz wszystkie kończyły się klęską. W trzydziestej minucie,
gdy atmosfera robiła się coraz bardziej napięta z powodu zbliżającego się
nieubłaganie końca pierwszej połowy, obie drużyny wzięły się w garść.
Hao biegł z zaciętą miną, kopiąc piłkę przed sobą. Zrobił zgrabny unik przed nadbiegającym Cebinem, po czym zauważając nadbiegającego z drugiej strony Yoh, wybił piłkę w powietrze i mocnym kopniakiem podał ją bratu. Ten przyjął ją na klatkę piersiową i zaczął zmierzać w pole karne przeciwnika. Tuż przed nim wyłonił się jeden z Jatho, który miał za zadanie nie dopuścić nikogo do bramki. Jednak słuchawkowy wykonał szybki zwód i dalej biegł, lecz w tym momencie Aku podstawił mu nogę. Yoh upadł na boisko i przeturlał się kawałek. Na widowni rozległy się odgłosy niezadowolenia, delikatnie mówiąc. Sędzia wstrzymał mecz. Hao szybko podbiegł do brata, następnie pomógł mu wstać. Młodszy Asakura widząc w oczach swojego bliźniaka troskę, uśmiechnął się do niego szeroko, zapewniając, że nic mu się nie stało. Silva przyznał drużynie pomarańczowych rzut karny. Właściciel mandarynkowych słuchawek ustawił piłkę w punkcie karnym, potem cofnął się trochę i zaczerpnął głębokiego oddechu, by opanować emocje. Arena ucichła. Valtor z podstępnym uśmieszkiem na twarzy czekał na rzut. Rzut, który mógł zdecydować o losach meczu. I ruszył. Z każdą sekundą był coraz bliżej celu, aż wreszcie uderzył. Piłka poszybowała w powietrzu, kierując się prawy róg bramki. Bramkarz napiął mięśnie, przygotowując się do skoku. W ostatnim momencie obronił strzał. Po trybunach przebiegł jęk zawodu kibiców drużyny Asakury oraz okrzyk ulgi fanów Przeterminowanego zła. Długowłosy podszedł do brata i położywszy dłoń na jego ramieniu, uśmiechnął się pocieszająco. Jednak nie było teraz na to czasu. Valtor szybkim ruchem wykopał piłkę w środek boiska, gdzie czekał już Marco. Bliźniacy momentalnie ruszyli z miejsca. Lasso zagrał prostopadle do Cryslera, który wyminął Nichroma i ponownie rozegrał do blondyna. Ten nacierał prosto na bramkę. Wyminął Fausta, po czym mocnym kopniakiem posłał kulisty przedmiot w światło bramki, gdzie czekał już Choco. McDaniel ugiął kolana i skoczył, jednakże nie udało mu się obronić strzału. Piłka wpadła za linię bramkową, co oznaczał gol. Drużyna Przeterminowanego zła zaczęła prowadzić jednym punktem. Po chwili rozległ się dźwięk, oznaczający zakończenie pierwszej połowy...
No dobra... Ja tu chyba jeszcze nie komentowałam... Choć ja czekam na rozdział... Ale to też fajne. Nie podoba mi się ta drużyna przeterminowanego zła. Kto wybrałby dla swojej drużyny taką nazwę? Chyba tylko pijany Marco == I drużyna mandarynek musi wygrać! Znaczy, oczywiste jest, że wygra, bo inaczej być nie może, ale mimo to jest emocjonujące. Dodaj szybko jakąś kolejną część, bo przez ciebie nie będę mogła spać po nocach :P
OdpowiedzUsuńW zasadzie zapomniałam już, że coś takiego miałaś napisać. Nie wiem jak inne postacie, ale moją oddałaś całkiem ładnie. I ej, takie zakończenie?! No wiesz?! Ja rozumiem, emocje, wzbudzanie zaciekawienia, ale że Przeterminowane zło prowadzi?! xD
OdpowiedzUsuńZa to Magnus na trybunach zawsze mile widziany :D
Mam nadzieję, że nie każesz nam czekać na drugą połowę do kolejnych mistrzostw :D
Świetny blog mi się podoba, nic dodać nic ująć... Ja sama jestem początkująca i zapraszam na mojego bloga o SK: http://shamankingwydanienevadachan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNa Anioła, powinnam była napisać ten komentarz już dawno...
OdpowiedzUsuńCo prawda czytam to opowiadanie drugi raz i większość moich reakcji już poznałaś... ale inni nie, więc postaram się zachowywać, jakbym nie wiedziała, że piszesz coś takiego od ponad dwóch lat. *pokerowa twarz*
Kas, czy organizatorzy sprawdzali stan czystości boiska przy pomocy białej rękawiczki? :D
Żal stadionu w sumie... Znaczy fajnie, że chcą wybudować większy, no ale zawsze szkoda. Cóż, przynajmniej ostatni mecz będzie rozegrany przez dwie niezwykle prestiżowe drużyny. W końcu nie ma nic bardziej prestiżowego niż mandarynki? (No, może brokat) A tak w ogóle, mam nadzieję, że ten Narodowy ma lepszy dach niż warszawski... Nie jestem pewna, czy mandarynki unoszą się na wodzie... *idzie to wygooglować* Yy... okej, tego nie spodziewałam się jako pierwszej propozycji... Kaczki prześladują nas wszędzie. http://ctrlv.in/425138
Dobra, wróćmy do tematu, bo coś chyba zboczyłam.
Wyobrażam sobie tych ludzi z tabliczkami xD Biedni, naiwni śmiertelnicy... xD Ale nie wiem, czy nie przydałoby się gdzieś poza stadionem zrobić jakichś stref kibica... Bo tak trochę szkoda ludzi.
Kolory drużyny Przeterminowanego Zła są naprawdę... wyjątkowe. Ale o tym chyba Ci już zdążyłam wspomnieć :D
Czy poza fast foodami sprzedawali tam też mandarynki? Ach, wróć. Skoro jest tam Spokoyoh to i tak musiały się skończyć przed przybyciem jakichkolwiek innych kibiców...
Żal mi braci Zen xD
A czemu Ciebie nie było wśród kibiców? Mam rozumieć, że zostałaś komentatorem i siedzisz w loży dla vipów? :D
Zgadzam się z Aleksandrą (w sensie tą z opowiadania), że Przeterminowane Zło z pewnością coś knuje.
Znam historię kryjącą się za złym humorem Anny, ale mimo wszystko jest mi jej trochę żal... Biedna denerwuje się o swoją drużynę (choć nie chce tego przyznać), a tu jeszcze drużyna dopingująca robi jej wyrzuty :(
*w tym momencie, po 30 minutach pisania komentarza, co wiecznie było uniemożliwiane przez siłę wyższą, Yohao zaczęła boleć głowa i postanowiła się streszczać*
Myślę, że nie obrazisz się, jeżeli coś skrytykuję? To w sumie nawet nie krytyka, a raczej sugestia. Wiem, że zaoferowałaś przesłanie składów drużyn mailem, ale może jednak spróbuj to jakoś wstawić na bloga? Jestem pewna, że ułatwiłoby to wielu osobom zorientowanie się w sytuacji. Zwłaszcza, że nie wszyscy kojarzą występujące tu OC. Sama miałam niekiedy problem z wyłapaniem drużyny (wybacz, pisząc bloga o X-laws automatycznie kładłam ich w Drużynie Dobra xD)
Moment z braćmi był taki kochany <3 Wiadomo, że się cieszą, że mogę występować w jednej drużynie!
Przepraszam, Kas, przepraszam Paulino, ale nie potrafię wyobrazić sobie Jace'a i Seby jako zgodnych braci xD Za to na fragmencie z Maleciem się rozpływam! Tak, użyłam TEGO SŁOWA :D I nadal dopowiadam sobie to, co stało się później, niezależnie czy to napisałaś, czy nie xD
Samej gry komentować nie będę, bo na piłce nożnej jako tako się nie znam. Wiem, że to niełatwe, aby opisać ten ciągły ruch na boisku, ale Tobie się udało :D
Aku... Dawno Cię nie widziałam, chłopie. Jak życie? :D
No i ten gol... Choco, wszyscy wiemy, że się starałeś i nikt nie ma do Ciebie pretensji. Ale teraz trzeba się będzie koniecznie wziąć w garść.
Oczywiście wszyscy wiemy, jak skończy się mecz, ale tak, trzymaj nas w niepewności :D Moja alternatywna wersja zakłada zwycięstwo PZ przez jakąś bardzo nieczystą grę i ingerencję policji... Ale mam nadzieję, że to nie nastąpi.
Czekam na następną część i liczę, że pojawi się szybciej niż na następny Mundial :D (o zgrozo, nie mówiąc już, że pojawi się na następne Euro rozegrane w Polsce xD)
Niechaj okna, skowronki i kilka wiewiórek będą z Tobą! :D
Oczywiście. Sama Perfekcyjna Pani Domu przyjechała, by sprawdzić stan stadionu. :D
UsuńWiesz, Yohao, ja się tego spodziewałam. W końcu sama pisałam o mandarynkach...
Tak, jestem komentatorem. Chyba już o tym wspominałam. :D
Co do Jace'a i Seby... Nigdy nie twierdziłam, że ja potrafię sobie ich wyobrazić jako zgodnych braci. Nawet w moich rozmowach z Pauliną, oni nie byli zbyt pozytywnie do siebie nastawieni. xD
Powinnaś znać mnie już na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nic nie jest pewne u mnie. Nawet wygrana Potęgi Mandarynek. :P
Spokojnie, kolejna część do 2020 roku na pewno się pojawi. :D
I masz rację. Przy okazji napiszę osobny post dotyczący składów drużyn.
Z lekkim opóźnieniem, ale miałam sporo zaległości do nadrobienia, a najlepsze zawsze zostawiam sobie na koniec;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że ja czekam:) Ale nie zmuszam, nie poganiam. Kiedy napiszesz, to napiszesz. Nic na siłę. A jak już będzie rozdział, to się bardzo ucieszę:)
Nom, to teraz do czytania^^
Noo, skoro to japońskie służby przygotowują mecz, to mogę być spokojna. Na pewno wszystko będzie chodzić jak w zegarku. Nie, ależ oczywiście, że nie przemawia przeze mnie sympatia do tego narodu;P
Nie mogę się zdecydować, czy bardziej napawa mnie dumą nazwa "Potęga mandarynek", czy może rozwala "Przeterminowane zło"XD Lol, jeśli nazwa oddaje poziom drużyny, to chyba znam już zwycięzcę;P (tak jakbym od początku nie wiedział, kto wygra;p) Tak w ogóle próbowałam wyobrazić sobie stroje PZ, a potem ubrać w nie czarne charaktery mające budzić postrach i... chyba nie do końca wyszło tak, jak miało byćXDDD Cóż, moja wyobraźnia nigdy nie była normalnaXD
Muszę przyznać, że z ust mi wyjęłaś okrzyki zagrzewające naszą drużynę do walki:D (taa... zwłaszcza "Mandarynki są moje"XD hasło takie zagrzewająceXd motywacja bardzoXD) Ale braćmi Zen to mnie rozwaliłaś:D:D:D Chłopaki, rola waszego życiaXD Ale co tu dużo gadać - mistrz wymaga, mistrz otrzymuje. I zupełnie nie rozumiem, czemu się przede mną ucieka... Przecież ja stanowię zagrożenie tylko dla mandarynek... A BoZ bardzo lubię^^ I z chęcią słucham ich kawałków^^ (no dobra, mają tylko jeden... ale i tak lubię sobie nucić "Chimi chimi moryo"^^)
A niech tylko te pleśniaki spróbują chociaż pomyśleć o jakichś szemranych posunięciach... (gomen, ale moje pierwsze skojarzenie na "przeterminowane" to spleśniałe żarcie;P żebyś widziała, jakie dorodne pleśnie swojego czasu wyhodowaliśmy w odległych zakamarkach lodówki...^^')
Trochę nie podoba mi się, jak dziewczyny potraktowały Annę. Dobrze, że nie brałam w tym udziału, bo poczułabym się nieswojo przy czytaniu tego. Prawda, Anna ma dość trudny charakterek, ale nie trzeba jakiejś szczególnej bystrości, żeby zauważyć, że martwi się o przyjaciół. (dowód? ja to widzę, a do bystrych nie należę:D) Na przykład w tej sytuacji nie pogniewałabym się, gdyby przywołała mnie do porządku. Rozpoczęcie meczu się zbliża, trzeba się zmobilizować, zewrzeć szyki i przygotować plan perfekcyjnego dopingu. A nie znam nikogo lepszego w ogarnianiu chaosu niż Anna. (lata praktyki z naszymi szamanamiXD) Bez namysłu pozwoliłabym jej przydzielić mi zadanie:) (takie bardziej pożyteczne niż polowanie na mandarynki^^')
"Moich bliźniaków" - tutaj z kolei trafiłaś bezbłędnieXD
OdpowiedzUsuńNya~:3 Fragment z bliźniakami taki rozkoszny:3 Dużo asakurzastości:3 Rozpływam się:3 I całkowicie popieram! Tak powinno już być zawsze. Zawsze razem, zawsze po jednej stronie, zawsze jako kochający się bracia. Skopcie razem tyłki pleśniakom! Niech poczują, co to znaczy zadrzeć z moimi bliźniakami!:D
Trudno mi się wypowiadać co do widowni, bo chyba nie znam kolesi^^'
Znam za to Silvę i wspaniale go widzieć w tak zacnym ubraniuXD Silva, olej zasadę obiektywności. Bądź stronniczy do bóluXD
Sporo czarnych charakterów też pewnie nie będę kojarzyć, pozwolisz więc, że skupię się na tych znajomych. Marco jak rozumiem jest kapitanem drużyny, tak? W takim razie gratuluję XD Zaiste dowodzi nimi geniuszXD No proszę, znalazł się i Lethal;p To zostały z niego jeszcze jakieś kawałki?XD Oczywiście musiał się pokazać z jak "najlepszej" strony... Biedny Horo. Cieszę się (choć to określenie niezbyt tu pasuje...), że przynajmniej nie jest to udawany faul i Horo nie idzie w ślady tych jakże menskich i skszywdzonych piłkarzy, którzy płakusiają po każdym muśnięciu w ramię. Aczkolwiek współczuję mu realnie skręconej kostki:( Już ja za to podziękuję Lethalowi...
...
Zmieniłam zdanie. Najpierw podziękuję Aku za skrzywdzenie MOJEGO Yoh>< Ma szczęście, że Hao pewnie dostałby czerwoną kartkę za natychmiastowe spopielenie przeciwnika, bo inaczej na bank poczułby na sobie co to znaczy gniew troskliwego starszego brata. Swoją drogą to była taka kochana troska:3 Jak najwięcej takich asakurzastych momentów:3
Kurczak... Niedobrze. Brzydki wynik. Fe. Co nie zmienia faktu, że i tak nie mam wątpliwości, kto wygra ten mecz;P Aż dziw, że nie zaczęłam jeszcze skandować okrzyków obniżających morale przeciwnikaXD (oczywiście dosadnie, ale bez wulgaryzmów) W sumie... Lethalowi wystarczyłoby pomachać szamponem w ramach groźbyXD
Yay, super Ci to wyszło:D Nie mogę się doczekać drugiej połowy:) Będzie się działo;D A czy ja będę mogła przytulić bliźniaków?:3 Anna nie musi się niczym martwić, ja kibicuję jej związkowi z Yoh^^ A bliźniaków przytuliłabym z czystego asakuroholizmu:D
Buziaczki i z niecierpliwością czekam na c.d.;)
...bo nie chciało mi się zmieścić w jednym komentarzu^^'
OdpowiedzUsuńDobry wieczór, Kas!
OdpowiedzUsuńMogę tak do Ciebie mówić? Czytam Twojego bloga już od naprawdę dłużżżeeeegooo czasu i wiesz co Ci powiem? Jest fenomenalny *O* Naprawdę... Nie kłamię! Chciałabym móc tak pisać jak Ty! Aczkolwiek ja tutaj przybyłam, aby skomentować meczyk szamanów, który swoją mi się spodobał <3 Nazwy drużyn są epickie XD Tak epickie, że były pierwszą rzeczą jaką rzuciły mi się w oczy XD "Przeterminowane Zło", doprawdy? Kto wymyślił taką nazwę? -.- Daję sobie rękę i głowę uciąć, że to ten blondas imieniem Marco... No cóż, trudno się mówi XD "Potęga Mandarynek"? O tak, mandarynki są bardzo potężne! I skopią dupska "Przeterminowanemu Złu"! Hmmm, samej gry nie będę komentować, bo ja się na tym nie znam ;p Nie jestem zbyt wielką fanką piłki nożnej ^^'' Haha, bracia Zen XD Bidulki XD Biedna Anna :( Ona się martwi, a tu jeszcze jakieś fanki Asakurów (oczywiście, które bardzo lubię ^^'') jeszcze robią jej wyrzuty... Nieładnie, dziewczyny, nieładnie... Cóż, z racji tego, że godzina już późna, to będę kończyć. Czekam niecierpliwie na nastepną część. Jak dla mnie może być ona nawet stawiona w 2100 roku XD Naprawdę~! Oczywiście, pozdrawiam serdecznie i życzę dużżoooo weny! Sayonara! <3
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że Ci się podobało. I będzie nawet lepiej, jeśli będziesz mnie nazywać Kas. :) Przy pełnej nazwie czuję się jakbym była karcona. :P
UsuńChoć uważam, że to jeszcze wiele mi brakuje do tego, żeby był fenomenalny, ale dziękuję. :)
Nazwę akurat wymyśliła moja współautorka tego projektu, a wybrali ją ankietowani... :D
Pozdrawiam! :D