wtorek, 23 czerwca 2015

Róża przeszłości - Rozdział VIII

 Witam, nie wiem czy ktoś tu jeszcze mnie pamięta, ale wracam, by powiedzieć, że żyję. Ledwo, ale jednak. Jestem świadoma, że od ostatniego rozdziału minęło dużo czasu i mogę Was jedynie bardzo przeprosić. Ten rozdział miał być dłuższy, ale postanowiłam opublikować tyle ile mam, bo nad kolejną częścią muszę przysiąść, a sesja w tym nie pomaga. I postaram się nadrobić wszystkie zaległe rozdziały u Was, w końcu.

Cóż, zapraszam do czytania!

* * * *
Myślę, że powinieneś już wrócić do pokoju. Jutro musisz wstać wcześnie, a wiesz, że Anna nie będzie zadowolona, jeśli zaśpisz.
Szatyn otworzył oczy, zaskoczony pojawieniem się nagłego dźwięku, rozpraszającego nocną ciszę. Odwrócił się w stronę przyjaciela, lecz zaraz przeniósł wzrok na rozgwieżdżone niebo i uśmiechnął się lekko.
— Spokojnie, Amidamaru, Anna nie będzie zła — skrzywił się nieco. — Dobrze, może będzie, lecz szkoda marnować takiej nocy na sen.
Obaj znajdowali się na dachu, na który Yoh przeniósł się niedługo po kolacji. Samuraj oczywiście nie chciał zostawiać swojego szamana samego, zwłaszcza, gdy ostatnio chłopiec był rozchwiany emocjonalnie z powodu ostatnich wydarzeń i koszmaru, który — na szczęście — do tej pory się nie powtórzył. Jednak wyglądało na to, że z każdym dniem, Yoh radził sobie z tym coraz lepiej. Przynajmniej Amidamaru miał taką nadzieję.
Podniósł głowę w stronę nieba, nadal pamiętając, jak to jest czuć na swojej skórze powiew chłodnego, nocnego wiatru. Czasem odnosił nieco podobne wrażenie, będąc w jedności z Yoh. Musiał przyznać, że po tych wszystkich latach tułaczki na świecie jako niematerialna istota, było to cudowne uczucie. Były chwile, kiedy zastanawiał się czy gdyby miał okazję powrócić do życia, zrobiłby to. Jednak szybko odrzucał tę myśl. Miał już swój czas, a teraz cieszył się, że mógł pomagać młodemu Asakurze w jego drodze.
— Prawda, to piękna noc — odparł. — Mój sensei powiadał, że w gwiazdach ukryte są tajemnice świata, a tylko prawdziwy samuraj potrafi w nich zobaczyć swoje przeznaczenie.
— Hmm... — Chłopak zamyślił się, leżąc z rękami założonymi za głową.
Przez chwilę panowała między nimi cisza, a w tle dało się słyszeć jedynie szmery zwierząt grasujących po okolicy. Yoh cieszył się, że miał możliwość mieszkać na przedmieściach, zamiast w centrum Tokio, gdzie hałas i wyścig szczurów były stałym elementem życia. Ludzie śpieszyli się nieustannie, bez chwili wytchnienia, nie zauważając świata wokół nich. Racjonalność i dążenie do rozwoju technologicznego doprowadziło do tego, że świat duchowy został zepchnięty do mitów i bajek. Chłopak nieraz to obserwował i wiedział, że nie mógłby się odnaleźć w takim miejscu.
— Amidamaru? — Młody Asakura podniósł się do pozycji siedzącej, ale jego wzrok niezmiennie skierowany był w jakiś punkt w oddali.
— Tak, Yoh?
— Czy mógłbyś nauczyć mnie więcej o sztuce samurajskiej i twoich umiejętności? Chcę poznać cię jeszcze bardziej. Żeby podczas walki nie korzystać tylko z naszego połączenia. Myślę, że jeśli poznam to, czego się kiedyś nauczyłeś, to nasza jedność będzie jeszcze lepsza.
Duch przyjrzał się chłopcu, zastanawiając się nad prośbą. Ostatnie miesiące Młody Asakura spędził na treningach do Turnieju oraz doskonaleniu swoich umiejętności i Amidamaru uważał, że takie dodatkowe zajęcie nie było koniecznie. Jednak miał przeczucie, że za tym kryje się coś więcej. Podejrzewał, że jego przyjaciel potrzebuje jakiegoś wyzwania, oderwania się od niechcianych myśli i skupienia się na ćwiczeniach. Amidamaru nie mógł mu odmówić.
— Oczywiście. Możemy zacząć jutro.
— Świetnie! — Yoh zerwał się i uśmiechnął szeroko. — Kiedy Anna się o tym dowie, może odpuści mi swoje treningi.
— Szczerze w to wątpię, przyjacielu — zaśmiał się.
Chłopakowi nieco zrzedła mina, lecz w następnej chwili spojrzał przed siebie na otaczający go nocny krajobraz i uśmiechnął się łagodnie.
Zostali na dachu jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu młody Asakura został przekonany przez jednego z dawnych mieszkańców posiadłości, na którym wisiała wizja złej Anny, do powrotu do swojego pokoju.
****
Słomianowłosy demon rozmasował palcami skronie, gdy ból głowy spowodowany zbyt wczesną pobudką, dawał o sobie znać. W dodatku podejrzewał, że niespodziewana wizyta Paimona nie miała w sobie nic z chęci pogawędki z długo niewidzianym przyjacielem. Westchnąwszy, rozsiadł się na zdobionym fotelu i spod przymrużonych oczu spojrzał na towarzysza.
— Co cię sprowadza o tej porze?
— Ważne wieści, Emma — odparł niewyraźnie, poprawiając na głowie wysadzany kosztownymi klejnotami diadem. — Ważne wieści.
— Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał— warknął, wpatrując się w niego ze złością. Jego dawni przyjaciele upodobali sobie przedrzeźnianie go tym ludzkim imieniem, nie zważając na jego rozdrażnienie.
Paimon posłał mu szeroki uśmiech, który szybko zniknął, ustępując miejsca poważnemu wyrazowi twarzy.
— Masz problem. Wczoraj, pod koniec dnia...
— Mów wyraźnie.
Blondyn zbył jego słowa machnięciem ręki, lecz zaczął mówić wolniej, starając się być bardziej zrozumiałym.
— Jak mówiłem, wczoraj wieczorem doszło do podpalenia twoich posiadłości na granicach Trzeciego Kręgu. Moi ludzie przybyli na miejsce najszybciej jak się dało, ale niestety nie udało się uratować dobytku. Piekielny ogień jest paskudnym dziadostwem. Przykro mi.
"Cholera, miałem tam spory zbiór", westchnął Emezael, wpatrując się w szklankę ze szkocką whisky. Od wielu lat zbierał wszelakie arcydzieła, które zwróciły jego uwagę. W pewnym momencie musiał znaleźć dla części inne miejsce, więc idealnym wyjściem wydawało się umieszczenie ich w prywatnych posiadłościach w różnych Kręgach.
— Podejrzewasz, co się stało? — spytał.
— Takie podpalenia nie są niczym niezwykłym, zwłaszcza w tamtych rejonach. I może nic bym nie podejrzewał, gdybym w gruzach nie znalazł tego. — Sięgnął do płaszcza, wyciągając małe drewniane pudełko i podał je przyjacielowi.
Wziąwszy do rąk, podniósł wieczko, spodziewając się niemal wszystkiego.
— Chyba żartujesz — warknął, wyciągając rozłożystą różę o czarnej łodydze i czerwonych płatkach. Gdy roztarł między palcami jeden płatek, ten rozpuścił się, a po ręce spłonęła krew.
Emezael przeklął pod nosem, wrzucając roślinę z powrotem do pudełka i wycierając się serwetką. Już od pierwszej chwili wiedział, do kogo należy kwiat. Tego gatunku róże bardzo trudno wyhodować, więc niewiele demonów ma chęci się tym zajmować. Zwłaszcza, że kwiaty nie mają żadnej wartości. Aby stworzyć ten gatunek potrzeba specjalnego nawozu, produkowanego z jeszcze żywych ludzi, którzy w piekielnych fabrykach na obrzeżach Ósmego Kręgu przerabiani są na produkt docelowy. Większość demonów woli nie polować bezpośrednio na ludzi, co może zwrócić uwagę tych z góry. Natomiast znajdują większą radość w mamieniu umysłami tych marnych istot, aby sami z radością oddali się w ręce Piekielnego. I na pewno nie jako nawóz dla roślin.
Emezael znał tylko jedną osobę, której takie róże były dumą. I szczerze jej nienawidził.
— Co ona tam robiła? Ta głupia demonica nie ma lepszych zajęć, tylko kolejny raz wchodzić mi w drogę? — Wypił za jednym razem cały alkohol i ze stukotem postawił szkło na stole.
— Nie wiem, Emma. Nie wiemy czy to na pewno ona. A jeśli tak, to wiesz jaka ona jest. Ty nie lubisz jej, ona ciebie. Pamiętasz, jak zamordowałeś jej najbliższego współpracownika?
— To było wieki temu i zasłużyła sobie.
Paimon uśmiechnął się lekceważąco, ale kiwnął głową.
— Oczywiście. Niemniej jeśli to naprawdę ona, to na podpaleniu może się nie skończyć.
Słomianowłosy demon zamyślił się. Był świadomy tego, że nie mógł tego zlekceważyć. Nawet jeśli to nie była ta przeklęta demonica, ktoś naruszył jego własność. A to było nie do odpuszczenia. Wstał i poklepał towarzysza po ramieniu.
— Dziękuję, Paimonie. Zostaniesz na trochę?
— Niestety, Emma, ale moja świta na mnie czeka. — Uśmiechnął się szeroko, zapominając o wyraźnej wymowie. — Ale musimy się jeszcze spotkać. A tymczasem spróbuję się czegoś jeszcze dowiedzieć. I nie musisz się o mnie martwić, widzę to w twoich oczach. — odparł wesoło, na co Emezael jedynie prychnął. — Wiem, że mnie kochasz.
Przybysz wstał i ukłonił się efektywnie, po czym prostując się, poprawił spadającą na oczy koronę. Idąc w stronę wyjścia, pomachał do zirytowanego Emezaela, który z założonymi na piersi rękoma, przyglądał się przyjacielowi.
— Do zobaczenia. Przykro mi, że cię obudziłem. Wiem, jak drażliwy jesteś, gdy ktoś to zrobi — zachichotał, wychodząc z sali.
Emezael opadł na krzesło, masując palcami skronie. Po chwili przeniósł wzrok na szklane okno, za którym widać było jaśniejące czerwienią linie. Zdecydowanie to nie była jego pora.
* * * *
I jak?
Przyznam, że był okres, kiedy zastanawiałam się nad rezygnacją z tego bloga. Skoro jest ktoś, kto uważa to za żałosne i bezwartościowe, to czy takie nie jest naprawdę? A czytelnicy są po prostu zbyt mili, by mi to powiedzieć? Nie wiem, chciałabym poznać Waszą opinię, czy jest sens prowadzić to dalej.

Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. skoro Tobie sie nie podoba to nie warto,bo najwarzniejsze zeby tobie sie podobaly rozdziały,nie?:0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to, że mi się nie podoba, bo podoba i nadal będę pisać to opowiadanie jak nie na blogu to dla siebie. Chciałam tylko poznać opinię czytelników, by wiedzieć na czym stoję.

      Usuń
  2. ja czytam tylko jeden blog a na twoj weszłem przypadkowo, nie warto chyba bo jest jeden taki popularny co go do dzisiaj czytają

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że w życiu nie komentowałam Twojego bloga. Kwestia taka, że jak weszłam po raz pierwszy to od kilku miesięcy nie było rozdziału od kilku miesięcy i odkładałam komentarz na później i wyszło jak zwykle z moją nadmierną sklerozą. Jednakże skoro nowy rozdział się pojawił, a z własnego doświadczenia wiem, że komentarze są przydatne, to tym razem zabieram się za to od razu.
    Odniosę się do całości, nie tylko do tego rozdziału, bo chyba o to głównie chodzi w Twoim pytaniu.
    Mnie się Twój pomysł i sposób pisania podoba. Sam fakt, że mimo tego, iż Twoje opowiadanie nie jest skończone, a mimo to się za nie zabrałam już o tym świadczy. Kreacja postaci jest dobra, nie widzę w niej żadnych nieścisłości, czy innych takich spraw.
    Twoje miniaturki też czytałam i uważam, że są przyjemne, wzruszające tam, gdzie powinny, zabawne w innych miejscach.
    Także, jeśli o mnie chodzi, to sens prowadzenia bloga jest, bo naprawdę mi się podoba. Jeśli jedna osoba Ci mówi, że blog jest do bani, a wiele, że jest ok, to raczej ci drudzy mają rację, przynajmniej tak mi się wydaje. Jednak to, czy chcesz kontynuować zależy wyłącznie od Ciebie, jeśli nie masz weny, motywacji, czy czegoś tam, zawsze możesz zawiesić i zobaczyć, co będzie. Albo zrezygnować.
    Jednak, jeśli o mnie chodzi, to póki tego nie zrobisz, będę zaglądać:)
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - dziękuję bardzo za Twój komentarz. Podnosi na duchu. Zostawiać tego opowiadania na pewno nie będę. Z weną jest różnie, zwłaszcza, że moja jest bardzo kapryśna (do tego dochodzi mój nawyk napisania pewnych elementów jak najbardziej realistycznie) i pojawia się w niespodziewanych momentach, ale podoba mi się to opowiadanie, czasem lepiej, czasem gorzej, lecz to normalne. Cóż, nieważne, zapędziłam się. :D
    Dziękuję za Twoją opinię, cieszę się, że Ci się podobało. To wiele dla mnie znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisałam Ci już wcześniej, ale napiszę jeszcze raz. Hej, klawiatura na tablecie wróciła! :D
    Pozwolisz, że argumenty w wypiszę w punktach?
    1. Masz pomysł na opowiadanie, wiesz, gdzie Cię to zaprowadzi. W takiej sytuacji żal byłoby je porzucić, nie?
    2. Jest wiele osób, które chociaż nie komentują, to czytają i na pewno zawsze miło jest zobaczyć skończone opowiadanie niż przerwane w połowie kilka lat wcześniej.
    3.Tu jest Emma! I to nie Carstairs!
    4. Masz świetny styl i kreujesz świetnych bohaterów, zarówno tych własnych jak i kanonicznych.
    5. Hmm... Mogę jeszcze raz wspomnieć, że bardzo bardzo chcę poczytać o tych Twoich Kręgach Piekła?
    6. A tak po szóste, to zaspamuję Cię Adamem na gg, fb, insta, ff.net i pintereście tak, że się nie pozbierasz, jak się poddasz!

    I wiewiórki też Cię wspierają! I skowronki! I Malec, i brokat i Adam chyba też ;P (dodaj jeszcze Herondale'ów, Jema, Edzia i Afromental)

    Nie poddawaj się, bo jesteś świetna :*
    THWo... To znaczy Yohao :P

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny blog! przeczytałam wszystko w kilka dni:)
    -
    Maja

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za drobne opóźnienie^^' Jakoś narobiło mi się tyle zaległości, że zanim je ponadrabiałam...Ale mniejsza, bo przecież mamy ROZDZIAŁ!:D:D:D
    Yay... Ile nam przyszło na niego czekać... No dobra, ja to akurat nie powinnam się w tej kwestii odzywać, ale sama wziąć się do roboty^^' Poza tym rozumiem Cię, czas zwykle nie sprzyja pisaniu, a już tym bardziej gdy się studiuje. Ważne, że możemy sobie poczytać nowy rozdział:3
    Ok, to teraz do czytania^-^
    Biedny Yoh...:( Mam nadzieję, że rzeczywiście radzi sobie lepiej z tym wszystkim. Z koszmarem i w ogóle... Trening z Amidamaru to faktycznie dobry pomysł. Yoh to zdolny chłopak, na pewno szybko załapie:) Poza tym na pewno już coś tam podpatrzył z umiejętności Amidamaru, kiedy działali razem w jedności ducha. No i Anna z pewnością ucieszy się na wiadomość, że Yoh z własnej woli zabiera się do jakiegoś treningu;D Kto wie, może rzeczywiście odpuści mu trochę swoich tort... treningów^^' Pomarzyć zawsze można xD
    Wybacz, kolesiu o dziwnym demonicznym imieniu, ale "Emma" prędzej zapamiętam xD
    Czyżby jakaś poważniejsza intryga się kroiła? W sumie to Piekło, trudno się tam spodziewać czegoś dobrego^^'
    Yyy... fajne te róże^^''' Wiesz, jak wspomniałaś o tym nawozie, to od razu zaczęłam sobie przypominać metody utylizacji ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego. Te studia odcisnęły trwały ślad na mojej psychiceTT-TT
    Rozdział się podobał:3 Choć trochę krótki, ale i tak cieszę się, że się pojawił^^ A Twoje opowiadanie absolutnie nie jest żałosne i bezwartościowe! Masz wspaniały, profesjonalny styl, dopracowane opisy i naturalne, pomysłowe dialogi. Mi osobiście bardzo przyjemnie się to czyta:) Choć pewnie wiesz, że byłoby jeszcze przyjemniej poczytać o pogodzonych bliźniakach:333
    Także nie zrażaj się i pisz dalej:D Będę czekać na następny rozdział:)
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń