wtorek, 29 maja 2012

Powrót do codzienności...ale czy na pewno? ::Prolog cz. 2::

  
  Po tamtych wydarzeniach Patch Village zniknęło, a Turniej został przerwany. Większość szamanów wróciło do swych domów, chociaż pozostali nieliczni, którzy zatrzymali się w pobliskich miasteczkach, z nikłą nadzieją, że szybko zostaną wznowione walki.
W  tej liczniejszej grupie była również dobrze nam znana, wesoła gromadka, która jeszcze przed wylotem rozstała się z Choco. Oczywiście, nie obyło się bez kłótni Rena i Horo oraz bez uciszania niedoszłego komika. Niemniej jednak, zakończyło się zbiorowym wybuchem śmiechu. Gdy samolot stał już przygotowany na lotnisku, wszyscy posłusznie pomaszerowali za pewną blondynką do środka pojazdu. Jak przystało na ród Tao, latająca maszyna posiadała wszelkie udogodnienia, począwszy od pasów bezpieczeństwa, a kończąc na rozkładanych fotelach i klimatyzacji. Zatem nie było mowy o jakiś problemach w czasie lotu. 
Dziewczyny usiadły na przodzie, podziwiając zmieniający się za oknem krajobraz bądź plotkując między sobą na wszelkie tematy. Natomiast, męska część pasażerów zajęła się rozmową o ostatnich wydarzeniach, żywo przy tym gestykulując. W końcu, po niecałych dwóch godzinach zmęczenie dało w kość i całą drużynę zmorzył sen.
Pomijając, jednak jedną osobę.
Szatyn siedział na fotelu, opierając się łokciem o okrągłe okienko samolotu i nieprzytomnym wzrokiem wpatrując się w przemijające obłoki chmur. Wypowiedzi przyjaciół słuchał tylko jednym uchem, od czasu do czasu jedynie przytakując. Sprawiał wrażenie, jakby to co się stało, docierało do niego z opóźnieniem. Wszystkie obrazy wolno i sukcesywnie wdzierały się do podświadomości chłopaka, powodując coraz większe i bolesne znamię.
Gwiezdne Sanktuarium...walka na śmierć i życie... zwycięstwo – jego zwycięstwo.
A potem tylko złowroga pustka, powoli wypełniająca się smutkiem, niedowierzaniem i niewyjaśnioną jeszcze tęsknotą. Z całych sił pragnął zepchnąć te wspomnienia w najdalsze zakątki swojego umysłu, by już więcej się nie pojawiły. Lecz wiedział też, że tak łatwo nie odejdą i kiedyś będzie musiał stawić im czoła. Jednak na razie chciał zapomnieć. Asakura wykończony tym wszystkim zasnął, a jego głowa bezwładnie opadła na szybę.
* * * *
  Po kilkugodzinnym locie, samolot wylądował na pasie lotniskowym w Tokio. Po zwyczajowych uściskach, czochraniu sobie włosów i jakże innych równie miłych sposobach pożegnania przyjaciela, nasi bohaterowie porozjeżdżali się do swych rodzinnych stron. Tak więc, Horo horo wraz z Piriką wrócili na Północ, natomiast rodzeństwo Tao swym szybkim i bezpiecznym środkiem transportu poleciało do Chin. Lyserg wyruszył do Londynu, a Ryu, który chciał zobaczyć, gdzie jego mały protegowany mieszka, dołączył do zielonowłosego. Z kolei Faust postanowił zamieszkać w domu młodego Asakury oczywiście po wcześniejszym uzyskaniu pozwolenia ze strony Anny. Owa blondynka nie miała zastrzeżeń do tego pomysłu. Przez cały ten czas zdążyła polubić każdego z przyjaciół swojego narzeczonego, a poza tym, zawsze przyda się dodatkowa para rąk do pomocy.
* * * *
  Słońce kończyło właśnie swą codzienną wędrówkę wokół Ziemi, jednocześnie oświetlając pomarańczowym blaskiem błękitne jak do tej pory niebo. Miejski gwar powoli malał, ustępując miejsca wieczornej ciszy. W drodze do domu, szamani zaszli na Straszne Wzgórze. Yoh flegmatycznym wręcz krokiem, podszedł do stojącego tam drzewa i przejechawszy dłonią po chropowatej korze, spojrzał na oddalony horyzont. Po chwili zauważył koło siebie Mantę, który patrzył takim samym, rozmarzonym wzrokiem jak on, na zachodzące słońce. Uśmiechnęli się do siebie i w ciszy podziwiali, to zjawisko, jednocześnie przypominając sobie te chwile, kiedy odkryli smak przyjaźni. Prawdziwej przyjaźni, której nawet najsilniejsza siła nie była w stanie zniszczyć. Nieopodal stała Anna, a jej czarna sukienka subtelnie powiewała na chłodnym już, wieczornym wietrze. Na twarzy blondynki malował się spokój, jednak w spojrzeniu można było zauważyć błyszczące iskierki szczęścia. Cieszyła się, że tamte wydarzenia są były jedynie ponurym wspomnieniem. Obrazem z przeszłości, który, jednak wywarł ogromny wpływ na nią. Poczuła emocje, które do tej pory zawzięcie tłumiła w sobie, nie pozwalając im się wydostać na światło dzienne. Strach, niedowierzanie, pustka. Oraz powoli ogarniająca ją rozpacz. Przypomniawszy sobie te zamknięte powieki szatyna drgnęła mimowolnie. Miała wtedy wrażenie, jakby cały świat jej się zawalił. Ledwo utrzymywała się w stanie świadomości, ale szczerze mówiąc, mało ją to obchodziło. Nie zwracała uwagi na krzyki przyjaciół, czy odgłosy ferworu walki. Wszystko przestało się liczyć. Klęczała jedynie na gorącym piasku, obejmując bezwładne ciało Yoh i nieprzytomnym wzrokiem wpatrywała się w nieznany punkt gdzieś w oddali. Poczuła, jak powoli każda jej cząstka umiera, a na jej miejsce wstępuje nicość przesiąknięta bólem, żalem i nienawiścią do tego parszywego losu, który odebrał jej najważniejszą osobę w życiu... Ale to już przeszłość, bo on jest z nimi. I dziewczyna wiedziała, że teraz będzie tylko lepiej, bo przecież przez całe życie nie może być tylko źle, prawda? Z rozmyślań wyrwał ją lekko znudzony, nieśmiały, ale jak najbardziej pogodny głos Tamao, sugerujący, aby powrócić już do domu. Blondynka kiwnęła głową na znak, że to dobry pomysł, zawołała Yoh i Mantę, wesoło rozmawiających na skraju wzgórza. Ci niechętnie podnieśli się z ziemi, zabrawszy torby rzucone wcześniej pod drzewem, zeszli po schodach, łapiąc po drodze Fausta, spacerującego cały ten czas z Elizą po cmentarzu. Przez całą drogę, rozmawiali ze sobą, jednak, gdy tylko doszli do rezydencji, zamilkli i wymieniwszy między sobą serdeczne uśmiechy, weszli do środka. Niemalże od razu powędrowali ku swym pokojom, aby w wygodnym łóżku przespać co najmniej całą noc.
Po tylu męczących treningach i walkach. Po największej bitwie ich życia, od której zależały losy świata, należy im się chwila odpoczynku i snu. By obudzić się ze świadomością, iż zło zostało pokonane, a po ponurej nocy nastanie piękny poranek.

Ale, czy to naprawdę było jedyne zło?
Czy coś pozornie niedobrego, nie okaże się w przyszłości wybawieniem?

* * * *

 Dedykacja dla Lien, Midori i Mii-chan.

9 komentarzy:

  1. Kasumiiiiiiiiii !!!! ŁIIIIIII !!! Prolog jest super ! Wg to dzięki za komentarz na blogu :D :D A misia ci z chęcią pożyczę xD Mam nadzieję, że się nie wygada :D :D Widzę wątek z Hao... więc jestem HAPPY !! Czekam z niecierpliwością na nową notke ;) <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhuhu To Yoh nie wystarczy jedna nocka na przespanie?? *.*,ale w sumie to chłopakowi dobrze zrobi na urodę xD,a Anna nie powinna się już przejmować ostatnimi wydarzeniami jakie miały zajście w ich przeszłości,teraz ona i inni powinni współpracować,aby stworzyć lepszą przyszłość.Nie no prolog jest super i czekam na nn:).Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się :) I dziękuję za dedykację <3 Wiem, że ten Anonim to idiota, ale coś takiego jest oskarżeniem. A ja bardzo dobrze wiem, że sama wymyślam swoje historie.

    Może i opisowy prolog, ale mi jak najbardziej odpowiada :3 Lubię notki i te z dialogami, i te bez nich. Nie robi mi to różnicy ^^
    A ja nadal czekam na Haosia. Bo pojawi się prawda? tylko jego mi tu jeszcze brakuje :3 A zaraz po jego pojawieniu się moja dusza zostanie zaspokojona XD i będę mogła pójść do niebaa <3 (Za dużo Niekrytego XD)

    Czekam na next.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację:)
    Prolog spokojny, ładne opisy i cudowne zakończenie. Takie tajemnicze, nastrojowe... I wróży pojawienie się Hao! Czegóż tu więcej chcieć do szczęścia?
    Dziwnie Ci poprzenosiło fragmenty słów - do kolejnych wersów. A emotikony w opowiadaniu drażnią mnie jak nic innego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohayo o Wielka Kasumi ^^
    Prolog był tak bardzo Amerykański,
    że bardziej to by się nie dało . ;]
    Hehe...nasz Yoś to by tylko spał i spał,
    ale za to go kochamy. (przynajmniej ja) ^^
    Tylko Haosia nam tu brakuje i rodzinka w komplecie...
    Fantastycznie opisałaś odczucia Anny z "owego" dnia,
    wyraziłaś jej głęboko skrywane emocje i to mi się podoba. ^^
    Jeśli chodzi o te słowa co pouciekały to szczegół,
    ja ich zaraz ciupnę (szturchnę) to będą się słuchały,
    albo naskarżymy Annie ^^ ...
    Notka super czekam na następną Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww*_*
    Ja też chcę umieć taki Prolog napisać! Taki słodki i przepełniony uczuciami!^^
    Tak, ale Li-chan jest w tym stopniu beztalenciem i pisze tylko, to co jej ślina na język przyniesie =.=
    Za to mogę czytać takie rozdziały, jak ten powyzej, to mi do szczęścia wystarczy^^
    No tak, Yoh jak zwykle śpioch!^^' Ale chyba juz wszyscy się do tego przyzyczailismy^^. to ten jego urok lekkoducha...choć muszę przyznać, że nie zawsze i dlatego go podziwiam:D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawe, zaskakujące, znakomite, z chęcią będę czytać tego bloga i czekam na następną notkę chciałam spytać kiedy Hao i Yoh się zejdą i czy w ogóle się zejdą ??

    zapraszam cię też do przeczytania mojego bloga

    http://asakura-futago.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hab pisała, pisała i pisała komentarz, a on wziął i się skasował. Tym razem będzie krótko. Jeśli Hab może być szczera, to początek trochę oklepany. Wesoły powrót, przyjacielskie pożegnania i pierwsze wyrzuty sumienia pojawiały się już na wielu blogach, ale Hab rozumie, że jakoś sytuację wytłumaczyć trzeba, a to chyba najwłaściwszy i najlogiczniejszy obrót wydarzeń. Pomysł z nauczycielem był oryginalny, dlatego Hab nie może doczekać się następnej notki. Hab wypatruje, kiedy naprawdę rozwiniesz skrzydła.
    A i Hab najbardziej uwielbia mangę FMA. Nie oglądałam drugiej serii, a z pierwszej połowę.

    OdpowiedzUsuń
  9. gomen, że komentuję z takim opóźnieniem, ale najpierw byłą nauka na egzamin 31 maja, potem skończył mi się transfer na Internet^^'', a potem wracałam do domku:D i musiałam odpowiednio wypieścić kicię i w ogóle tyle się działo... ale strasznie miło było włączyć gg i dowiedzieć się, że cosik się tu ukazało:):)
    biedny Yoh... prawie wszyscy katują go zawsze wyrzutami sumienia... (odezwała się ta, która absolutnie tego nie robiXD) ale nic dziwnego, no bo jak ktoś z tak dobrym serduszkiem jak Yohsiowe może się czuć po zabiciu swojego brata? po zabiciu kogokolwiek, a co dopiero brata! to okrutne, bracia nie powinni ze sobą walczyć... bracia są od tego, żeby się wspierać, śmiać razem, łazić w sobie tylko znane miejsca, czochrać sobie włosy, kłócić się o głupoty, a potem godzić i skakać za sobą w ogień i wodę...! chlip... niedobrzy twórcy anime... chlip... *siada w kącie i kiwa się do przodu i do tyłu* gomen, drażliwy temat dla mnie...
    mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się Haoś - odmieniony, dobry i promieniujący chęcią pogodzenia się z Yoh i stania się najlepszym, kochającym braciszkiem^o^ moja bardzo na to czekać^^
    rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)

    a jeśli chodzi o kubek^^ zgrywasz sobie na płytkę/pendrive'a wybrany obrazek z bliźniakami, idziesz do fotografa oferującego gadżety z nadrukami, ładnie się uśmiechasz (...płacisz...XD) i wkrótce masz asakurzasty kubeczek^^ albo poduszkę^^ albo koszulkę^^ albo wszystko narazXD wiesz, zastanawiam się też nad puzzlami, bo takie też można zrobić;) na śliniaczek z nadrukiem poczekam może, aż będę miała dzieci...XD

    OdpowiedzUsuń