Wracaj!
To nie jeszcze twoja
kolej
Świat cię wzywa...
Przeznaczenie...
Życie!
* * * *
Gdzieś na progu
dwóch przestrzeni, gdzie czas był jedynie pojęciem czysto teoretycznym, a
wszelki ból fizyczny, jakby po dotknięciu zaczarowanej różdżki stawał się tylko
wspomnieniem, znajdował się nieprzytomny, młody chłopak. Jego długie,
kasztanowe włosy, ułożone były na kształt miękkiej poduszki podpierającej
głowę, a umięśnione ciało leżało bezwładnie na chłodnej podłodze. Jednak nie
minęła minuta, kiedy szatyn zaczął się budzić. Otworzył powieki, jednakże zaraz
je zamknął, gdyż jaskrawe światło raziło jego jeszcze wrażliwe po przebudzeniu
oczy. Po paru chwilach ponowił próbę, tym razem skutecznie. Powoli podniósł się
do siadu i rozejrzał po miejscu, w którym się znajdował. Wokół nie było nic,
żadnej ściany, drzwi, a nawet jakiegokolwiek kształtu, który świadczyłby, że
mogło to być pomieszczenie. Otoczenie oświetlał jedynie jasny blask, pochodzący
z nieznanego źródła. Hao nie miał pojęcia, gdzie się znajdował. W swoim życiu
przebył tyle kilometrów, tyle krain zwiedził, jednak nigdy nie trafił do czegoś
podobnego. Gdyby to był ktoś inny, to by z pewnością przeraził się całą tą
sytuacją, ale nie Hao, on zawsze zachowywał zimną krew. Chociaż nie ukrywał,
że zdziwiło go to miejsce, nie tylko ze względu na jego wygląd, ale też, iż nie
odczuwało się tu żadnego bólu, czy strapienia.
- Co się stało? - szepnął do siebie. Następnie podniósł się
z ziemi i instynktownie zerknął na swój brzuch. I właśnie wtedy sobie wszystko
przypomniał. Opuszkami palców przejechał po wyraźnej jeszcze bliźnie.
- Ech...no tak...kochany braciszek - westchnął, a na jego
twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Mógł się spodziewać, że to się tak skończy.
Ile razy już tak było? Ile razy rodzina powstrzymywała go od obranego celu, nie
szukając nawet wyjaśnień?! To już trzeci raz. Ale tym razem było inaczej. Jego
wnętrze przepełniała niespodziewana ulga i poczucie wolności. W pierwszej
chwili nie wiedział skąd się wzięło, ale zaraz wszystko stało się jasne. Nie
czuł już tej więzi z demonami, która przez większość życia dawała mu boleśnie o
sobie znać. I musiał przyznać, iż było to przyjemne uczucie.
- Czyli tak ma wyglądać moje życie po śmierci? - zapytał sam siebie, a jego głos rozniósł się echem po okolicy. Hao poprawił swoją ubrudzoną i lekko poszarpaną pelerynę, by leżała jak trzeba i zrobił kilka kroków przed siebie, ale niczego ciekawego nie zauważył. - I jak mam się stąd wydostać? Yoh nieźle mnie urządził - stwierdził. Czuł żal do brata, że ten nie potrafił zrozumieć jego intencji i nie chciał go bliżej poznać. Przecież byli bliźniakami, częściami jednej całości, które nigdy nie powinny stanąć po dwóch stronach barykady. Ale widocznie takie było ich przeznaczenie. Musieli walczyć przeciw sobie, mimo iż byli braćmi. Lecz, czy można było ich tak nazwać? Przecież oprócz wyglądu łączyła ich jedynie wzajemna nienawiść. Byli wrogami, których od najmłodszych lat przygotowywano do walki. Walki, która mogła skończyć się tylko jednym. Śmiercią. I tak się stało.
- Czyli tak ma wyglądać moje życie po śmierci? - zapytał sam siebie, a jego głos rozniósł się echem po okolicy. Hao poprawił swoją ubrudzoną i lekko poszarpaną pelerynę, by leżała jak trzeba i zrobił kilka kroków przed siebie, ale niczego ciekawego nie zauważył. - I jak mam się stąd wydostać? Yoh nieźle mnie urządził - stwierdził. Czuł żal do brata, że ten nie potrafił zrozumieć jego intencji i nie chciał go bliżej poznać. Przecież byli bliźniakami, częściami jednej całości, które nigdy nie powinny stanąć po dwóch stronach barykady. Ale widocznie takie było ich przeznaczenie. Musieli walczyć przeciw sobie, mimo iż byli braćmi. Lecz, czy można było ich tak nazwać? Przecież oprócz wyglądu łączyła ich jedynie wzajemna nienawiść. Byli wrogami, których od najmłodszych lat przygotowywano do walki. Walki, która mogła skończyć się tylko jednym. Śmiercią. I tak się stało.
Niespodziewanie w umyśle Hao narodziła się pewna myśl. Czy
tak naprawdę chciał skrzywdzić brata? Wcześniej nie zastanawiał się nad tym.
Dążył do obranego celu, a wszelkie emocje odsuwał od siebie jak najdalej. Ale
teraz... Nie! Yoh nic dla niego nie znaczył. Był tylko błędem przy pracy.
Nagle te rozważania przerwał oślepiający blask. Naprzeciw
niego pojawiła się jasna kula, która coraz bardziej zwiększała swoje natężenie.
Długowłosy zasłonił dłonią oczy, by uchronić je przed ostrym światłem. Po
chwili ostrożnie odsłonił je, ciekaw sprawcy tego zjawiska. Z poświaty zaczął
wyłaniać się cień. Z początku szatyn nie mógł rozpoznać do kogo lub czego
należał, ale gdy blask stopniowo się zmniejszał, dostrzegł sylwetkę jakiejś
postaci. Z każdą sekundą zauważał coraz więcej szczegółów, aż w końcu, kiedy
światło całkiem znikło, mógł w pełni przyjrzeć się aparycji kobiety.
Sięgające do pasa, falowane włosy przypominające złociste
zborze oświetlane promieniami południowego Słońca.
Smukła, jasna twarz jeszcze nie zaznaczona wiekiem okazywała
spokój.
Głębokie niczym ocean, szafirowe oczy wyrażające wiedzę
niemalże o wszystkim.
Długa, aksamitna suknia na szerokich ramiączkach o
pastelowo-fiołkowym odcieniu, idealnie pasowała do szczupłej sylwetki.
Natomiast, zza pleców wychodziły duże skrzydła pokryte śnieżnobiałym
puchem. Sprawiały wrażenie, jakby były lżejsze od powietrza, mimo swoich
rozmiarów.
Hao nigdy nie spotkał takiej istoty, ale wiedział jedno. To
nie był człowiek.
Nie tracąc opanowania, spojrzał w oczy kobiety i zapytał:
- Kim jesteś?
Postać uśmiechnęła się łagodnie i odpowiedziała melodyjnym
głosem:
- Nazywam się Crystal. Jestem bytem duchowym, pośrednikiem
między życiem, a śmiercią... Chociaż na ziemi nazywacie nas aniołami - dodała,
widząc niezrozumiałe spojrzenie chłopaka.
- Rozumiem. Czyli to ty zdecydujesz czy trafię do nieba,
czy do piekła, tak? - zapytał i założywszy ręce na piersi, uśmiechnął się
złośliwie. Powinien się domyślić, że nie zabawi tu długo, a trafi do miejsca o
wiele gorszego. W sumie na to zasługiwał, ale jeśli ona myśli, że z Hao pójdzie
gładko, to się grubo myli. Choć i tak nie wiedział, gdzie go mogli wysłać.
W piekle już był dwa razy i widział gorsze rzeczy od tego inferna. Może dla
zwykłego człowieka byłoby to przerażające, ale dla szamana z tysiącletnim stażem nie mogło zdziwić.. W takim razie co chcą z nim zrobić? Bo do nieba na pewno nie
trafi.
- Zazwyczaj tym się zajmuję. Kieruję ludzkie dusze do
miejsc, na które zasłużyły za życia...Jednak, dziś jestem tu w innej sprawie -
odpowiedział anioł.
- A mianowicie? - zapytał podejrzliwie szatyn.
- Mam poinformować cię o twoim dalszym losie i zadaniu,
jakie cię czeka. Ale zacznijmy od początku... - zaczęła, a jej głos nabrał
poważnego charakteru. - Twoja dusza ma niespełna tysiąc lat. W czasie twojego
pierwszego życia, wychowywałeś się razem z matką. Natomiast twój ojciec
zostawił was, gdy miałeś sześć lat. Trzy lata później obudziło się u ciebie
Reishi, które było niemożliwe do kontrolowania. Większość twoich bliskich
traktowała cię jak odmieńca. Jedyną osobą, która cię wspierała była Asano-ha.
To dzięki niej nauczyłeś się szacunku do matki natury, miłości. Pomogła ci
zrozumieć, co się z tobą dzieje. W roku twoich szesnastych urodzin wybuchła
wojna. Widziałeś śmierć niewinnych ludzi, przemoc, nędze oraz głód. Razem z
wrogimi wojskami do kraju przybył także twój ojciec, jako jeden z żołnierzy.
Został przekonany przez rodzinę ze strony Asano-ha, iż dla ogólnego
bezpieczeństwa należy cię zabić, zanim twoje zdolności nie są jeszcze
udoskonalone. W tym celu zakradł się w nocy do waszego domu i rozniecił ogień,
upewniwszy się wcześniej, że ofiary znajdują się w środku. Przez małe okienko w
pokoju udało ci się wydostać z płonącej rezydencji i ukryć w pobliskich
krzakach, jednak twoja matka nie miała tyle szczęścia. To zdarzenie mocno tobą
wstrząsnęło, jednak z początku nie przyjmowałeś tego do świadomości.
Nie mogąc pozostać dłużej w zniszczonym domu, przeniosłeś
się do opuszczonego budynku w drugiej części miasta, cały czas ukrywając się
przed rodziną. Odczuwałeś wszelkie emocje otaczających cię ludzi. Czułeś ich
ból, złość, chciwość oraz słyszałeś ich każde myśli. Jednakże degradacja
pobliskiego lasu przez wojska obu stron, było tym jednym za dużo. Tym, które
całkowicie zmieniło twoje nastawienie do ludzi. Postanowiłeś wziąć udział w
Wielkim Turnieju Szamanów, którego wygrana umożliwiła, by na pozbycie się ludzi
niszczących ład na Ziemi. Wobec tego zawarłeś pakt z Akume - Panem podziemia,
aby zwiększyć swoje umiejętności, co wiązało się z zaprzedaniem duszy na wieki.
Wykonywałeś rozkazy demonów, jednocześnie coraz bardziej realizowałeś swój cel.
Paliłeś wsie, mordowałeś sprzeciwiających ci się szamanów, zabierałeś dzieciom
rodziców...
- Przestań! - Monolog anielicy przerwał podniesiony głos
Hao, który wręcz kipiał ze złości. - Po co mi o tym mówisz? Przecież doskonale
znam swoją przeszłość, nikt nie musi mi o niej przypominać. Przejdź w końcu do
sedna! - Asakura nie chciał wracać do wspomnień z pierwszego wcielenia. A może
nie potrafił? Niemniej, jednak doskonale zdawał sobie sprawę z popełnionych
błędów. Gdyby wiedział to, co teraz, za nic nie zawarłby paktu z demonami.
Ale wtedy był młody i życie nieźle dało mu w kość. Pragnął uratować naturę. Dla
ziemi, dla siebie, dla...dla matki. Przecież, to ona wpajała mu, że z przyrodą należy
żyć zgodnie, bo ona daje życie każdemu organizmowi. Właściwie Hao robił to
głównie dla Asano-ha. W ten sposób chciał podziękować jej za oddanie i
matczyną miłość oraz oddać jej cześć.
Gdy odkrył, iż Akume nie interesowało pomaganie naturze, a
jedynie zawładnięcie światem, było już za późno. Jego dusza została oddana złu
i mógł jedynie wykonywać rozkazy i czekać, aż demony się go pozbędą.
Crystal przyglądała się zamyślonej fizjonomii chłopaka ze
stoickim spokojem. Nie chciała denerwować długowłosego jeszcze bardziej, więc
postanowiła ominąć trochę historii. Uśmiechnęła się do szamana w taki sposób,
że ten się odrobinę uspokoił.
- Dobrze. Niech będzie... - odparła łagodnym głosem. - Akume
już dwa razy poniósł klęskę, jednak i to go nie powstrzymało. Lecz nie mógł
przewidzieć, że podczas trzeciej reinkarnacji urodzą się bliźniaki. Co
spowodowało rozdzielenie się twojej duszy pomiędzy dwa ciała. Osłabiło to twoją
moc i uniemożliwiło dalszą reinkarnację. Jak wiesz, Akume nie był z tego
zadowolony, więc dążył do ponownego połączenia dusz. Kiedy walczyłeś ze swoim
bratem w Gwiezdnym Sanktuarium, Yoh zrobił coś czego się nie spodziewaliśmy...
- Tak. Pokonał mnie... - rzucił z goryczą Asakura, na co
anielica uśmiechnęła się.
- To prawda. Pokonał cię, ale jednocześnie uratował. - Tym
razem Crystal mogła zaobserwować na twarzy Hao zdziwienie.
- Słucham?! O co ci chodzi? - spytał zbity już całkowicie z
tropu. Z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w anielską istotę, czekając na
jej wyjaśnienia.
- Co prawda nieświadomie, ale jednak... - dodała nie
przejmując się szatynem.
- Możesz z łaski swojej powiedzieć wreszcie co masz na
myśli?! - Ton głosu Hao znów stał się mocniejszy.
- Nie czujesz już więzi z Panem podziemi, prawda?
Asakura przez chwilę się zastanawiał i kiwnął głową.
- Ano, właśnie. Ma to związek z próbą wchłonięcia duszy
twojego brata. Kiedy już prawie połączyłeś się z nią, Yoh udało się wydostać,
jednocześnie jakimś nieznanym nam sposobem uwolnić cię spod władzy demona,
zrywając łączący was ''łańcuch''. Dzięki temu trafiłeś właśnie tu, a nie do
krainy piekieł, gdzie nie jest przyjemnie.
Hao milczał. Analizował w głowie usłyszane przed chwilą
informacje. Czyli Yoh mu pomógł. Uratował go od czekającego w podziemiach
cierpienia. Przez tyle lat Hao próbował znaleźć sposób na zerwanie paktu, a tu
pojawia się taki ktoś, kto to zrobił. ''Nie zmienia to faktu, że chciał mnie
zabić'' - warknął w myślach, uparcie pozostawał przy swoim zdaniu. Skutecznie
stłumił uczucia, które nie były mu na rękę i zwrócił się do anielicy:
- Rozumiem. Powiesz mi, co to za zadanie?
- Rozumiem. Powiesz mi, co to za zadanie?
- Tak - przytaknęła. - Mamy podejrzenia, że Akume będzie
próbował znaleźć inny sposób na zawładnięcie Ziemią i wszystkimi jej
mieszkańcami. Powiązane jest to z pewną przepowiednią.
- Jaką przepowiednią? - wtrącił wyraźnie zaciekawiony.
- Dowiesz się w swoim czasie. Jedynie mogę powiedzieć, że może
to mieć związek z twoim bratem.
- Nie rozumiem. Dlaczego nie powiesz mi teraz? I co Yoh ma z
tym wspólnego?
- Bo to jeszcze nie pora. Nie mamy pewności, czy chodzi o
twojego brata. To są tylko spekulacje, ale chcemy być ostrożni, więc tu zaczyna
się twoje zadanie.
- Co masz na myśli? - spytał zaniepokojony Hao.
- Chodzi o to, że wracasz na ziemię.
- A...ale jak? Przecież nie żyję?!
- Nie zapominaj, że jestem aniołem życia i śmierci, dla mnie
wszystko jest możliwe. Będziesz mógł wyjaśnić wszystko z bratem oraz chronić go
w razie ewentualnego zagrożenia.
- A skąd masz pewność, że ja chcę tam wracać i godzić się z
Yoh?
- Oczywiście, mogę cię odesłać do piekła, jednakże nie
sądzę, żebyś chciał tak spędzić wieczność. A poza tym, jeśli nasze przypuszczenia
okażą się prawdziwe, to światu będzie grozić wielkie niebezpieczeństwo, które
tylko wy możecie pokonać. Jeżeli chodzi o ciebie i Yoh, to uwierz mi, że niebawem nie
będziecie mogli żyć bez siebie. Nie jesteście tylko zwykłym rodzeństwem.
Jesteście częściami jednej całości. Częściami, które tylko razem potrafią
normalnie funkcjonować. Wasze braterstwo, choć teraz głęboko uśpione, niedługo
odrodzi się i dzięki tej sile będziecie mogli razem stawać czoła wszelkim
przeszkodom.
I zapamiętaj moje słowa.
- Masz jeszcze dla mnie jakieś mądrości, czy pozwolisz mi
już odejść? - warknął przybierając na twarzy maskę zakrywającą wszelkie uczucia.
Miał ochotę przypalić jej skrzydła za wymyślanie tak bzdurnych tekstów.
Spojrzał na spokojną i pewną siebie twarz Crystal. Aczkolwiek, intrygowała go
ta istota, szczególnie, że praktycznie nic o niej nie wiedział, oprócz tego, iż była aniołem i wie o nim więcej niż ktokolwiek. Ale jaki ma cel w tym, że
sprowadzi go na ziemię?
- Chcesz o coś jeszcze zapytać, zanim odeślę cię na ziemię?
Doprawdy, głupie pytanie. Oczywiście, że Hao chciał, jednak
w głowie panował mu mętlik. Ostatecznie jęknął z rezygnacją i pokiwał przecząco
głową.
Anielica widząc dziwną minę szatyna roześmiała się pod
nosem.
- Dobrze, w takim razie odeślę cię teraz. Będziesz musiał znaleźć jakieś mieszkanie, zanim zamieszkasz u brata.
- Dobrze, w takim razie odeślę cię teraz. Będziesz musiał znaleźć jakieś mieszkanie, zanim zamieszkasz u brata.
Długowłosy uniósł lekko brwi, jednak, zanim zdołał
powiedzieć jakąś kąśliwą uwagę, wtrąciła się Crystal.
- Jeszcze jedno. Wiem, że Reishi nie było przyjemną dla
ciebie zdolnością, dlatego też pozbyłam się go. Nie dziękuj.
Zanim Hao cokolwiek powiedział, Crystal wykonała
niezrozumiały gest dłonią i szamana oślepiło jaskrawe światło, zupełnie takie
same, gdy pojawił się ten anioł.
- Powodzenia Asakura Hao... - odparła, po czym uśmiechnęła
się do znikającej w białym blasku sylwetki.
* * * *
Dedykacja dla...Hab
Yin ma być dobra,miła ale też zadziorna i bezwzględna.Jako bramkarz musi być i skoncentrowana^^.Nazwa dla złej drużyny to oczywiście "Bezimienni"-lepsza nazwa^^
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału jest ciekawy i wciągający :D.Jednak Hao będzie żył i tak trzymaj :D/
Czekam na nn :)/Pozdrawiam :3
normalnie uwielbiam tą kobitkę^o^ a jakie mądre rzeczy mówiła...:D podpisuję się pod nimi obiema rękami^^ i nie mogę się doczekać pogodzenia bliźniaków*-* mam nadzieję, że Haoś będzie się ładnie zachowywał, bo Yoh to pogodzi się z bratem szybciej niż go zobaczy;)
OdpowiedzUsuńkurczak... jakiej przeszłości Hao by nie miał (czy raczej jakiej by mu autorzy nie wymyślili) i tak ma bidulek przekichane życie... niech ja go przytule...*tuli* bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje na szczęśliwe życie z bratem, rodziną i przyjaciółmi...
rozdział się podobał:) już się na niego nie mogłam doczekać:)
buziaczki i czekam na next:)
dobra, to teraz speszjal;D
przez gg już zagłosowałam na "Przeterminowane zło"XD jeśli chodzi o moją osobę, to nie musicie się wysilać: mało skomplikowana postać, żywiąca się mandarynkami (ewentualnie plus mlekiem, herbatą i masłem orzechowym^^) i fanatycznie dopingująca bliźniakom;D
Hy, hy, hy. Hab widzi, że intryga się czai. Ku, hu, hu. Hab nie może się doczekać, nawet jeśli Hao ma odgrywać w tym większą rolę. Hab będzie musiała go znieść i już. A tymczasem, niech Kasumi sobie popatrzy ile razy użyła słowa "jednak" lub "jednakże". Hab wie, że one tak fajnie podkreślają to, co chcemy przekazać, ale należy ich unikać, gdy nie są niezbędne. Niech Kasumi się nie martwi i nie uraża, bo to jest jeden z najczęstszych błędów wśród blogerów, tak się Hab przynajmniej wydaje. Podobnie ze słowami "już" i "jeszcze". Kiedy nie jesteś pewna po prostu przeczytaj sobie swoje zdanie z i bez danego wyrazu, czasem okazuje się, że jest wystarczająco sugestywnie i można uniknąć powtórzenia. Niach, niach. Hab spodobało się jak Hao poprawiał pelerynkę. Śmierć śmiercią, ale pelerynka musi wyglądać! Kyahahahaha. Tak, Hab się właśnie z ciebie nabija, drogi Hao! GIŃ! Kyahahahaha!
OdpowiedzUsuńCo do specjala, to... Nel miała w zwyczaju mówić, że Hab ponad wszystko kocha siebie i to chyba najważniejsza informacja. Oprócz tego Hab lubi obserwować ludzi (i bez żadnych chorych pobudek, normalnie jak każdy piszący), uwielbia łososie i uważa Hao za naturalnego wroga, z wzajemnością zresztą. O jakiekolwiek konkretniejsze info nie wahaj się zapytać na habowym blogu, Hab na pewno odpowie, niach, niach!
Witam Kochana ^^
OdpowiedzUsuńRozdział fenomenalny, bardzo się mi podobał.
Długo oczekiwane opowiadanie wreszcie jest!
Haoś *_* ... Ach... Żyje... Bliźniaki aż Hao na pewno dobrze zajmie się bratem. Choć sam jeszcze do końca tego nie wie to zależy mu na Yoh bardziej niż na kimkolwiek lub czymkolwiek na świecie, a Yoś nie byłby sobą gdyby nie zaakceptował bliźniaka. Nie mogę się doczekać aż się spotkają. Buziaki :*
Hab zapomniała zagłosować! Co by tu wybrać...? Hab chyba najlepiej podobają się Bezkręgowce. Hab próbowała nawet jakąś hymnie brzmiącą nazwę wymyślić, ale przechodząc przez Zdesperowaną dziatwę rozpaczy (za dużo Zetsubou-senseia) i Zło konieczne, Hab skończyła na Nibynóżkach (Hab naprawdę nie ma nic wspólnego z Biol-Chemami). Dlatego Hab odkłada ten temat i głosuje na Bezkręgowce! Niach, niach!
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się aż bliźniacy będą razem.^^ tak mnie wciągnęo że zastanawiam się jak ja wytrzymam do następnej notki.^^ mam nadzieje że szybko ją napiszesz ^^ pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, Anioł jest cudny. Nie dość, że Reishi Hao zabrał, przywrócił do życia, to jeszcze wróży mu pogodzenie z bratem!^^ Jak cudownie:)
OdpowiedzUsuńAle fakt, życie to nasz biedny Haoś miał przerąbane... niestety:( Horror... No, ale teraz pogodzi się z braciszkiem i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie... Tak, chciałabym. Ale pewnie nie ma lekko co? Trochę kłopotów jeszcze przed nimi, zwłaszcza, że już coś się zaczyna dziać, jakieś złowróżbne, tajemnicze przyszłe zdarzenia nam zwiastujesz. I dobrze, takie fundamentują związki międzyludzkie, np.: braterskie^^ Jejku, co jak tak z tym pogodzeniem braci dzisiaj...? Aż sama się nie poznaję... Chyba stęskniłam się za własnym:)
Ogólnie rozdział świetny:) Bardzo podoba mi się jak wymyśliłaś przeszłość Hao. Zawsze fajnie się czyta takie fragmenty, szkoda tylko, że zawsze tak cierpi... Chlip:(
Sama się opisać nie potrafię, zwłaszcza teraz, bo sama się nie poznaję... Więc jak mnie widzicie, tak opiszcie, o nic pretensji miała nie będę:) Chyba, że macie jakieś bardziej szczegółowe pytania, to służę uprzejmie:)
Uwielbiam Crystal. Jak chyba każdy po tym rozdziale. Ale to nic dziwnego, gdy bliźniacy mają tu tyle fanek (fanów też^^, ale przede wszystkim są to fanki XD).
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Hao jest dołująca. Chlip... Tyle przeszedł. Biedny. Jaka szkoda, że raczej nie spotkam tu jego pierwszego ojca. Chętnie wyprułabym mu flaki >D Eee... To wcześniej... Nie przejmuj się. Ja takie schizy czasami mam ^^"
Czekam na next.
Pozdrawiam.
Nowa notka.
OdpowiedzUsuńZapomniałam, znowu. To coś co powinno znaleźć się pod moim ostatnim rozdziałem.
UsuńDziękuję.
No to jestem obecna już, trzeba się jakoś wykazać. Stwierdziłam, że najpierw krytyka, potem miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńDroga autorko, wciąż nie pilnujesz formatowania tekstu. Żeby zbudować napięcie i klimat każde zdanie nie ma obowiązku zaczynać się od akapitu, bo to spowalnia czytanie. A im czytelnikowi płynniej się czyta, tym lepiej i przyjemniej dla niego, czytać Twoje opowiadanie.
A umięśnione ciało leżało bezwładnie na chłodnej podłodze. w tamtym kontekście robisz przed a przecinek zamiast kropki i zaczynasz z małej litery.
W swoim życiu, przebył tyle kilometrów - bez przecinka
to by z pewnością przeraził się całą tą sytuacją., ale nie Hao. usuń tą kropkę, zostaw sam przecinek : )
Choć i tak nie wiedział, gdzie, by mogli go wysłać. choć i tak nie wiedział, gdzie go mogli wysłać. tak lepiej brzmi.
Zazwyczaj, tym się zajmuję. bez przecinka
Przejdź w końcu do setna przejdź w końcu do seDna - przechodząc do sedna sprawy. To T gryzie w oczy jak pchły psa mojej sąsiadki na działce, biedne zwierze, chyba niedługo sama zafunduje mu weterynarza i odrobaczanie.
Lecę z krytyką dalej. Jeśli wcześniej nie masz żadnej już okazji, to za 6 miesięcy jest Gwiazdka. Prosisz ładnie mamę o słownik pod choinkę, ja mam w domu ( liczyłam ! :D) 13 słowników, w tym tylko 3 się powtarzają z gatunku. Nie mówię, że masz je przeczytać, tylko praca ze słownikiem poprawia ortografię, ja kiedyś miałam olbrzymią dysekcję, pisałam w klasie dyktanda najgorzej w klasie, a teraz prace pisemne piszę z minimalną ilością błędów. Wciąż robię błędy, ale to pomaga. Ewentualnie czytaj więcej książek, to też dużo daje.
Mam nadzieję, że następna notka będzie bez błędów z formatowaniem, sprawdzona z przecinkami i ich zasadami :)
A czemu Cię tak ganię? No bo każdy blog o SK to jest coś, o co trzeba dbać, więc zabieraj mi się do roboty :D Sprowadzenie Hao z powrotem jest cudowne, bo teraz bliźniacy mogą się wreszcie pogodzić! Tak, tylko na to czekam :D A przeszłości Hao już nic nie zmieni, dlatego trzeba liczyć na szczęśliwą przyszłość.
Chociaż jestem negatywnie nastawiona do zbyt sentymentalnego zachowania Hao i nagłej depresji Yoh nie nasyciłaś jeszcze tych zachowań tak mocno, bym mogła się denerwować, więc nie będę się czepiać : )
Annę masz bardzo miłą, jak widzę. Może to i lepiej, bo za bardzo to ja jej nie lubię, więc niech nie przegina i nie przetrenowuje mi mojego Yoh, bo inaczej ja się zdenerwuję i to dopiero będzie problem :D
Pojawienie się Anioła było takim ciepłym dla mojego serduszka posunięciem, bo akurat te istotki lubię bardzo :D Dodatkowo ładnie ją opisałaś.
Dobrze, że nie pozbawiasz czytelników opisów emocji, bo bardzo tego nie lubię. Chcę wiedzieć jak Twój Yoh się czuje, nie chcę się tego sama domyślać, bo wtedy każdy czytelnik wynosiłby z opowiadania co innego. a tak jest dobrze :)
Pisz dalej i mnie o tym informuj, czekać będę wytrwale !
Jeeej... to było świetne :)
OdpowiedzUsuń