Mówi się, że w Tokio prawdziwe
życie zaczyna się dopiero, gdy słońce jest już dawno schowane za horyzontem, a
na ciemnym nieboskłonie widnieje setki migocących gwiazd. Wydawać by się mogło,
że są one tylko nic nieznaczącymi ciałami niebieskimi i znikną, gdy nastanie
ranek, ale to coś więcej. To one są powiernikami naszych tajemnic, zmartwień
czy marzeń. I to one dzięki swej tajemniczej sile, naprowadzają zagubionych
wędrowców na właściwą drogę. Jednak wróćmy na ziemię. Tam właśnie, na jednym z
osiedli znajdował się długowłosy szaman. Przemierzał uliczny chodnik z rękami
umieszczonymi w kieszeniach, mijając po drodze jaskrawe neony całonocnych
barów, gdzie odór nikotyny wyczuwalny był już z ulicy, a pijani mężczyźni w
potarganych ciuchach wychodzili ze środka, coraz to potykając się i zataczając.
Towarzyszyły im okrzyki i śmiechy wydobywające się ze środka. Tam, ludzie
zatapiali się w rozpuście i alkoholu, by zapomnieć o otaczającym ich świecie.
Przez te kilka godzin, chcieli żyć we własnym, wyidealizowanym świecie,
uciekając przed prawdziwym; Tuż zza rogiem jednego z tych barów, zauważył śpiącego
na kartonowym posłaniu bezdomnego w zimowej czapce i starej kurtce. Skręcił w
lewo, by napotkać obściskujące się pary bezwstydnych, młodych ludzi. Hao
patrzył na to wszystko z odrazą. Na każdym kroku ludzie pokazują mu, że nie
zasługują na korzystanie z tych darów, jakie daje matka natura. Potrafią
widzieć tylko z własnej, egoistycznej perspektywy, nie zważając na inne istoty
zamieszkujące to miejsce. Skręcił w boczną uliczkę i znalazł się w dzielnicy
uboższej o te wszystkie jaskrawe światła i hałasy, które panowały w tamtej
części miasta. Tu czuł się o wiele lepiej, mógł w ciszy zagłębić się we
własnych myślach i rozmyślać nad obecną sytuacją. Nie spodziewał się, że
jeszcze będzie mu dane powrócić na ziemię, po tym, co spotkało go w tym wcieleniu.
Z jednej strony, cieszył się z tego, gdyż może w końcu uda mu się osiągnąć swój
cel, ale z drugiej zaczynał być powoli tym wszystkim zmęczony. W dodatku
jeszcze jakaś przepowiednia i niebezpieczeństwo, które na dobrą miarę może
nigdy nie nastąpić. Było coś jeszcze. Coś, co nie dawało chłopakowi spokoju, a
mianowicie słowa Crystal na temat jego i Yoh. To było niedorzeczne. Oni mieliby
niby żyć razem? Prędzej odda swojego ducha stróża, niż to się stanie. Co ona
myślała, że Hao od tak zapuka do drzwi swojego bliźniaka i po prostu powie:
,,Siema brat. Wpadłem z wizytą''? Niedorzeczność.
- Naiwna ta anielica... - powiedział pod nosem i zatrzymał
się, przenosząc wzrok na rozgwieżdżone niebo. Zimny wiatr rozwiewał jego długie
włosy, ale nie przeszkadzało mu to.
- Nie powinieneś obrażać kogoś, kto przywrócił cię do życia.
- Asakura odwrócił się gwałtownie w kierunku źródła głosu, by zobaczyć
wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu, z krótkimi, brązowymi włosami i
pogardliwym wyrazem twarzy. Jego świdrujące, ciemnozielone oczy wpatrywały się
w tysiącletniego szamana niczym wąż szykujący się do ataku. To spojrzenie
budziło u Hao dziwny niepokój, a jednocześnie irytację. Prychnął pod nosem.
- Taa, a kim ty jesteś? - spytał lekko podniesionym głosem
długowłosy.
-Tym, kto pomógł przywrócić cię do życia, jakbyś chciał
wiedzieć. Na imię mi Marcus - odparł niechętnie i przeczesał palcami włosy.
- Jak wnioskuję, jesteś kolejnym aniołem, tak? - spytał,
choć zbytnio go to nie interesowało, z drugiej jednak strony ciekawiło, ile
jeszcze się tego napatoczy na jego drodze. - Pewnie oczekujesz ode mnie podziękowania,
tak? To wybacz, ale tego się nie doczekasz - odparł, a na jego twarzy zagościł
wredny uśmiech.
- Tak jak przypuszczałem, jesteś tylko bezczelnym
dzieciakiem, który nic nie rozumie - oznajmił z pogardą brązowowłosy.
- Doprawdy?
A zawsze myślałem, że potrafię orientować się w sytuacji - odparł udając
zamyślenie. - Jeśli miałeś wątpliwości, dlaczego pomogłeś w przywracaniu mnie
do życia?
- Gdyby to ode mnie zależało, już
dawno znalazłbyś się w piekle - warknął. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego
dostałeś kolejną szansę, tacy jak ty nie powinni w ogóle istnieć...
- Często mi to powtarzano, wiesz?
Jednak nadal żyję, jak widać. - Głos Hao był opanowany, ale dało się wyczuć w
nim odrobinę irytacji. - Czyli robisz brudną robotę za innych, a oni i tak mają
cię gdzieś. Jakie to smutne...Chcesz o tym pogadać? - spytał z udawaną troską,
następnie uśmiechnął się prowokacyjnie, co jeszcze bardziej rozdrażniło
Marcusa.
- Zamknij się! Nie mam zamiaru ci się zwierzać!
- A ja nie mam zamiaru cię słuchać - odrzekł pełen
satysfakcji, że udało mu się wytrącić z równowagi tego zesmolonego
pośrednika. - A teraz sio, bo mam inne plany, niż pogawędka z tobą. -
Długowłosy zrobił gest, jakby odganiał natrętną muchę. - Znajdź sobie jakiś kwiatek,
czy coś - dodał od niechcenia i odwrócił się, po czym zaczął iść przed siebie
wolnym krokiem.
- Nie jestem żadną pszczołą! - krzyknął anioł z rękami
zaciśniętymi w pięści. Gdyby tylko mógł, zerwałby chłopakowi ten kpiący uśmiech
z twarzy, ale miał świadomość, że miałoby to poważne konsekwencje, oczywiście
dla niego.
- No dobra, jakąś chmurkę, może być? - Zatrzymawszy się,
odwrócił głowę i spytał z szerokim uśmiechem.
- Wy, ludzie jesteście śmieszni. Uważacie się za niewiadomo,
kogo i robicie wszystko, co chcecie, ale tak naprawdę jesteście tylko żałosnymi
stworzeniami, które nie zasługują na nic, a zwłaszcza na powrót do życia, jak w
twoim przypadku. Jednak Crystal uważa, że ty zasługujesz na szansę, choć dla
mnie to jest tylko strata czasu...
- Twoje
zdanie jakoś mnie nie interesuje, więc daruj sobie - odparł szorstko. Miał dość
tej rozmowy. Był zmęczony i chciał już jak najszybciej znaleźć jakieś miejsce
do odpoczynku. Tylko musi jeszcze się go pozbyć. Po krótkim przyjrzeniu się
sylwetce zielonookiego zauważył, że jego skrzydła ładnie by wyglądały w blasku
ognia. Nie. Nie będzie marnował swojej siły (która do końca się jeszcze nie
zregenerowała) na jakiegoś skrzydlatego stwora. - Miło się z tobą rozmawiało,
ale muszę już iść - oznajmił szaman, następnie odwrócił się, pomachał niedbale
ręką i zaczął iść przed siebie.
Marcus nic
nie odpowiedział, a jedynie odprowadzał szatyna wzrokiem, aż ten nie zniknął za
zakrętem. Prychnął pod nosem i odszedł.
* * * *
Asakura szedł wolnym krokiem w stronę
bliskiego już lasu, by tam w ciszy zregenerować swoje siły. Na jego oświetlonej
słabym blaskiem księżyca twarzy gościło jednak zadowolenie. Zawsze takie
konfrontacje poprawiały mu humor. Nie przejął się zbytnio słowami anioła, bo
nie on pierwszy gardził nim, i nie on pierwszy pokazywał swą niechęć do Hao
otwarcie. Jak się można domyślić, w większości przypadkach kończyło się to
jednym. Teraz też miał ochotę pokazać temu nastroszonemu ptakowi, co to znaczy
dobre ognisko, ale powstrzymał się, pozostając tylko przy słownym dogryzaniu. Nie
było sensu pytać Marcusa o nurtujące go pytania, ponieważ wiedział, że i tak,
by się niczego nie dowiedział. Długowłosy skręcił w prawo, gdzie panowała
zadziwiająca cisza. Nic dziwnego. Była to jedna z biedniejszych dzielnic Tokio
i tylko ktoś nierozsądny zapuszczał się tu o środku nocy. Niespodziewanie szatyn
usłyszał rozpaczliwy, kobiecy krzyk. Przyspieszył kroku, podążając za źródłem
dźwięku.
Dwie uliczki dalej, gdzie otoczenie oświetlała tylko jedna,
mrugająca latarnia, znajdowała się dziewczyna. Opierała się o brudną, odrapaną
ścianę budynku z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Przed nią stał postawny
mężczyzna, ubrany w żółty, markowy, przez co kosztowny garnitur, a jego
średniej długości blond włosy ułożone były na wzór kolców. Z przebiegłym
uśmiechem podchodził coraz bliżej kasztanowłosej, napawając się jej strachem.
Wyciągnął prawą dłoń, u której można było zauważyć brak kawałka małego palca.
- Proszę, zostaw mnie - pisnęła z dziwnym akcentem nastolatka
jeszcze bardziej przytwierdzając do ściany.
- Kogo my tu
mamy? Turystka, jak słyszę. Jak ci się podoba miasto? Interesujące, nieprawdaż?
- Napastnik chwycił swoją ofiarę za gardło i zacisnął nieznacznie. - Obiecuję,
że pobyt tutaj zapamiętasz do końca swojego życia - dodał z szyderczym
uśmiechem na twarzy.
Sięgnął
dłonią pod tylnią część marynarki, by zza pleców wyciągnąć wakizashi.(miecz, o
połowę krótszy od samurajskiego.) Przybliżył go do twarzy dziewczyny, na co ona
wzdrygnęła się lekko, a z oczu zaczęły płynąć jej łzy strachu. Zacisnęła
powieki, nie chcąc dawać jeszcze większej satysfakcji swojemu oprawcy i czekała,
aż to się wszystko skończy. Nawet nie próbowała się za bardzo wyrywać, bo i tak
nie przyniosłoby żadnego efektu. Twarz mężczyzny była, coraz bliżej jej ust
tak, że czuła jego zimny oddech na swojej skórze i widziała ten perfidny uśmiech.
- Zostaw ją! - Gdy już miał
dotknąć jej warg swoimi, usłyszał za sobą czyjś stanowczy, a jednocześnie
opanowany głos. Błyskawicznie odwrócił się, puszczając przy tym dziewczynę,
która natychmiast odsunęła się na róg zaułka, aby być od niego jak najdalej, po
czym upadła na kolana. Właściciel ekscentrycznej fryzury zdziwił się na widok
młodego chłopaka w długich włosach i lekko poszarpanej pelerynie.
- Szukasz
kłopotów, mały? Lepiej uciekaj póki możesz, bo zaraz będzie za późno -
zasugerował z groźbą w głosie i wyciągnął przed siebie prawą dłoń, w której
dzierżył miecz.
Hao nie
odpowiedział, a jedynie uniósł jedną brew i przyjrzał się sylwetce bandyty. Od
razu rozpoznał w nim członka Yakuzy*. Nie tylko po krzykliwym stroju i dziwnej
fryzurze, które nawiasem mówiąc, były znakiem przynależności do tej grupy,
niższych rangą gangsterów, ale też po obciętym małym palcu. W ten sposób
członkowie mafii wyrażali skruchę za złamanie przepisu gangu lub
przeciwstawienie się ,,ojcu''. Asakura
nie miał jednak czasu rozmyślać dłużej nad tym, ponieważ zauważył, jak tamten
zbliża się do niego z zamiarem zaatakowania. Uśmiechnął się tajemniczo, a w
jego dłoni zmaterializował się ognisty miecz. Już on mu pokaże, co ten ,,mały''
potrafi. Mężczyzna zdziwił się, jednak
nic nie odpowiedział, a tylko zaśmiał się kpiąco i przystąpił do ataku. Przeciwnicy
starli się mieczami. Walka była wyrównana. Może i blondyn był większy i
silniejszy od długowłosego szamana, ale za to Hao przewyższał go swoimi
doprowadzonymi do perfekcji umiejętnościami walki.
- Nie ładnie napadać na bezbronne
dziewczyny, wiesz? - powiedział szatyn po raz kolejny blokując atak. Musiał
przyznać, że mężczyzna dobrze walczył, ale to za mało, żeby go pokonać.
- A ty nie powinieneś bawić się
ostrymi przedmiotami, bo możesz się skaleczyć - odparł z przekąsem nacierając
bardziej na Hao.
Pojedynek
trwał już dobre kilka minut, mimo to żaden nie dawał za wygraną. W pewnym
momencie Asakura odepchnął na bok gangstera, a jego wzrok mimowolnie padł na
skuloną pod ścianą budynku dziewczynę. Było w niej coś dziwnego, coś, co
intrygowało go. Nie mógł rozważać nad tym dłużej, gdyż przeciwnik wykorzystując
jego chwilową nieuwagę zaatakował i zranił go w bok brzucha. Na szczęście rana
nie była zbyt głęboka. Ku zaskoczeniu oprawcy, długowłosy uśmiechnął się
kpiąco.
- Nie powinieneś był tego robić -
oznajmił chłodno, po czym w stronę blondyna pognała olbrzymia kula ognia, która
trafiła w niego, odrzucając na pobliską ścianę. Hao powoli podszedł do niego i
obróciwszy go na plecy, aby sprawdzić stan, zauważył na klatce piersiowej,
której zakrywająca ją część ubrania była spalona, jeszcze widoczny tatuaż, co
było kolejnym charakterystycznym znakiem dla tej mafii. Jednak tatuaże yakuzy
nie były zwyczajne. Przedstawiały zwykle bogów, zwierzęta, stworzenia
mitologiczne, czy wojowników przybierających dramatyczne pozy. Zazwyczaj
pokrywały one większość powierzchni ciała.
Po
upewnieniu się, że mężczyzna nie żyje, zwrócił się do przestraszonej
dziewczyny:
- Nic ci nie jest? - Ta kiwnęła
tylko niemrawo głową, wciąż jeszcze oszołomiona wydarzeniami przed chwili. Z
szeroko otwartymi oczyma przenosiła wzrok z martwego blondyna na Asakurę. Ten
widząc, iż nic jej nie jest, chciał już się wycofać, ale poczuł ostry ból.
Złapał się kurczowo rany, z której wydobywało się coraz więcej krwi, krzywiąc
się przy tym. Oberwał bardziej niż się spodziewał. Nastolatka widząc to,
otrząsnęła się, wstała i szybkim krokiem znalazła się przy szatynie.
- Musisz trafić do szpitala -
oznajmiła drżącym głosem.
- Nie trzeba. Nie jest tak źle -
oświadczył zdziwiony reakcją dziewczyny.
- Ale wykrwawisz się, jeśli szybko
się tego nie zszyje - nalegała błagalnym głosem. Może i przed chwilą zamordował
człowieka, ale to nie zwalniało jej z udzielenia pomocy. Nie potrafiła go tak
po prostu zostawić, zwłaszcza, że on uratował jej życie. Poza tym, miała
wrażenie, iż nic jej nie zrobi.
- Powiedziałem nie!
- Słuchaj chcę ci tylko pomóc -
powiedziała stanowczym głosem. - Jeśli nie chcesz iść do szpitala, to zgoda.
Zaprowadzę cię do mojego domu, gdzie moja mama zajmie się twoją raną, ale nie
mam zamiaru cię tu zostawiać, comprenez-vous*? - dodała z lekkim uśmiechem,
następnie nim ten zdążył zaprotestować, obwiązała krwawiącą ranę swoim szalem i
przewiesiła sobie rękę szatyna przez ramię.
Chłopak
westchnął ze zrezygnowaniem, czując, że jest za słaby na jakiekolwiek awantury.
Poza tym, miał jakieś dziwne uczucie, że może jej zaufać. Nie miał pojęcia skąd
się wzięło, wcześniej coś takiego miał dzięki Reishi, ale teraz... Ta
dziewczyna emanowała jakąś dziwną energią, która go dziwiła, ponieważ to nie
była taka, jaką ma każdy szaman, ale inna, tajemniczo znajoma. Kasztanowłosa
prowadziła Hao do swojego mieszkania, starając się, by chłopak jak najmniej się
obciążał. Szli już tak niecałe dziesięć minut przez opustoszałe ulice, aż
doszli do niczym niewyróżniającego się bloku mieszkalnego. Jedynie księżyc
oświetlał swym blaskiem okolicę, sprawiając, że wydawała się ona mroczna,
ponura i tajemnicza. Dziewczyna z trudem przyciągnęła osłabionego utratą krwi szatyna
do mieszkania. Położywszy go na łóżku w pokoiku gościnnym, pobiegła do sypialni
swojej matki, która wysłuchawszy zwięzłych tłumaczeń córki, zabrała swoją
apteczkę i pośpieszyła do rannego i nieprzytomnego już chłopaka.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Yakuza - japońska,
zorganizowana grupa przestępcza, jednocześnie największa na świecie. Wywodzą
się od samurajów z XVII w.
*comprenez-vous
(fr.) - zrozumiałeś?
Witam^^
Inspiracją
do napisania tego rozdziału była książka ,,Białe zęby", którą przeczytałam
ostatnio i muszę przyznać, że jeszcze żadna książka nie wywołała u mnie takich
odczuć. Właściwie, nie mogę powiedzieć jednoznacznie, czy mi się podobała, czy
nie. Z jednej strony, momentami była tak nudna, że miałam ochotę przerwać, ale
z drugiej, mimo tej ochoty, nie potrafiłam przestać. Chociaż jeden z bohaterów
wyjątkowo mnie denerwował, nawet teraz (ale to przez jego postępowanie i moją
niechęć do rozdzielania braci). Mniejsza z tym. Bardzo polecam tą książkę
(dodam, że występują w niej bliźniacy^^), choć przyznam, iż oczekiwałam innego
zakończenia, ale cóż...
Rozdział pojawił się dzisiaj, bo zależałało mi na tym,
aby dodać go przed niedzielą(i moimi urodzinami), a potem już nie miałabym kiedy.
To takie dziwne
uczucie. Nawet nie wiem, kiedy te osiemnaście lat minęło. Mimo, że będę
już pełnoletnia, wcale nie czuję się dorosła, wręcz przeciwnie (o czym mogą
wiedzieć ci, którzy choć trochę mnie znają^^ Prawda CarpeDiem? :D). W głębi duszy jestem jeszcze
dzieckiem^^ Ech...Nie zanudzam już.
Na koniec
chciałam Wam bardzo podziękować. Za komentarze(miło jest słyszeć, że komuś się
podoba to opowiadanie.) i za to, że po prostu jesteście. Ten ,,blogowy świat' '
stał się dla mnie czymś w rodzaju chwilowego oderwania się od zwyczajnej
rzeczywistości, która coraz bardziej mnie dobija. Dobra, nie będę się tutaj
użalać :)
Jeszcze raz
dziękuję i dedykacja dla wszystkich :)
Pozdrawiam^^
pierwsza:D
OdpowiedzUsuńno no ale ten Hao się pyskaty zrobił... ;D a ten w płaszczu to kurde sam nie wie co mów!! Ja tam nie żałuje że Hao został ożywiony^^ ,rozdział mi się podobał i czekam na next pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńdziołcha, ja mam już dwudziestkę na karku i bynajmniej nie czuję się dorosła...^^'' no ale jak się ma mały, różowy, wełniany mózg...XD mniejsza^^' w każdym razie wszystkiego naj z okazji nadchodzących urodzin:)
OdpowiedzUsuńno i znowu pojawił się Haoś:) hmm... skoro łazi tak sobie po Tokio, to istnieje prawdopodobieństwo, że przypadkiem natknie się na Yoh, czyż nie?;D i nie rozumiem, co mu się nie podoba w "Siema, brat. Wpadłem z wizytą", bo mi się to hasło ogromnie podoba;D i założę się, że Yohś po krótkim szoku uśmiechnąłby się promiennie i zaprosił brata na herbatę^^ i to Haosiowi by wtedy żuchwa opadła;P
zaciekawiła mnie ta dziewuszka:) a jeszcze jakby przyczyniła się do pogodzenia braci, to tym bardziej bym ją polubiła;D w ogóle to szczęściara z niej... dałabym się wpakować w tarapaty tylko po to, żeby Hao mógł mnie z nich wyciągnąć...^o^
w każdym razie rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)
książka o bliźniakach, powiadasz...? a jak się kończy? w sensie czy bracia zostaną rozdzieleni i lepiej, żebym się za nią nie zabierała== już raz się tak sparzyłam (książka "Bracia" Da Chen'a) i potem ryczałam, bo bracia się nienawidzili...== (choć książka sama w sobie ciekawa i wciągająca, jakieś 500 stron w pół dnia przeczytałam;D) chociaż z drugiej strony jak wszystko dobrze się kończy, to też ryczę, ze wzruszenia dla odmiany...^^' (polecam książkę "Brat" Emilii Kiereś; krótka baśń, ale w całości o bliźniakach^o^ mamusia wie, co mi kupować^o^) cóż, taki już mój spaczony, zaasakurowany umysł...XD
Och... Moja Kochana Kasumi :3
OdpowiedzUsuńJest rozdział jak obiecałaś i jestem z tego powodu tak Happy, że to nawet dla mnie jest niepojęte. Jesteś taka Amerykańska, że szok. :]
A teraz na temat rozdziału... Hmm... Czy mi się podobał? Hmm... Tak, nie... Tak, nie... tak... *Zaciesz* Tylko się droczę. Ach... Wiesz, że bosko piszesz? "Nie?" No to ja właśnie mówię, że kompletnie się mylisz. Tak miło czyta się Twoje notki... och... :3 Wydaje mi się, że piszesz długie rozdziały, a mi... ? No właśnie... nie wystarcza. *ale jestem zachłanna* Ale jak czytam coś fajnego to później szajbuje *odbija mi* mnie fakt, że nie wiem co dalej... No...
Haoś postąpił jak prawdziwy facet *gentelmen* :] Tak właśnie powinno być.
Zgadzam się z Tobą, nie mówię, że zachowujesz się dziecinnie czy coś. Absolutnie. Tylko jesteś hmm... Jak by to ująć? POZYTYWNIE ZAKRĘCONA i to między innymi w Tobie lubię. (to, że lubisz deszcz też) :]
Heh teraz to ja zanudzam, ale to nic. Co nie?
czekam z niecierpliwością na nowość. Szybko kobietko :3
Pozdrawiam :*
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i szczęścia, wiele rozdziałów, weny i chęci, z okazji nadchodzących urodzinek :) Osiemnastka... Też chcę T^T
OdpowiedzUsuńHaoś :3 Jak prawdziwy mężczyzna. Kurde, nie wim, co napisać Q_Q W każdym razie jeszcze raz sto lat!
Pozdrawiam
Przystojny blondyn o dość bujnej czuprynie ospale usiadł przy stoliku w niewielkiej kawiarence. Zamówił espresso i rozpoczął poszukiwania ulubionego notatnika. Grzebiąc po kieszeniach, niechybnie zauważył wielką, atramentową plamę na prawej dłoni.
OdpowiedzUsuń— Czas powitać postęp technologiczny — westchnął, sięgając do plecaka.
Laptop zajął honorowe miejsce tuż obok kawy i niewielkiego wazonika. Mężczyzna strzelił kostkami, a następnie uruchomił maszynę.
Na terenie kawiarenki dostępny był bezprzewodowy Internet, który tylko rozochocił wyposzczonego blondyna. Rozejrzał się po lokalu, upewniając, że nikt nie patrzy. Zachichotał i kliknął na zakładkę z ulubioną kreskówką. Niestety, kolega, z którym dzielił pokój w akademiku, okazał się naprawdę paskudnym informatykiem.
Laptop zaczął szaleć — najpierw włączyła się strona Nyan cat, potem „Pan Trolololo”, aż na ekranie pojawiła się strona główna jakiegoś forum.
Czerwony na twarzy blondyn niepewnie spoglądał na ekran, błądząc palcem po padzie.
— Forum literackie Nasza Pisarnia — przeczytał.
Zjechał kursorem w dół. Przeczytał kilka tematów w Obsłudze pióra, potem zerknął na opowieści użytkowników w Prozie i wiersze w Poezji. Uśmiech momentalnie rozkwitł na jego twarzy.
Zarejestrował się niemal od razu. Przeczytał regulamin, założył wątek powitalny w Plakietkach z nazwiskiem i ruszył na podbój tematów.
Kawa wystygła, na zewnątrz zrobiło się ciemno, a dwaj wykładowcy z pewnością odnotowali kolejne nieobecności przy jego nazwisku. Młody student ocknął się z formowego szału dopiero wtedy, gdy laptop, mimo porządnej, litowo-jonowej baterii, odmówił posłuszeństwa. Zapisał więc na kartce „www.NaszaPisarnia.ugu.pl” i, przeklinając, że zapomniał dodać odpowiedniej zakładki, wsadził ją do kieszeni spodni. Zerknął na zegarek, który nieco go otrzeźwił, by po chwili wybiec z kawiarni — miał nadzieję, że zdąży na ostatni wykład…
O rany, rany, teraz się skapnęłam, że lubisz Supernatural.
UsuńJuż Cię uwielbiamy. ^^
NaszaPisarnia.ugu.pl
(Wybacz jeszcze większy spam!)
O, Piru nawet tutaj trafiła ze swoim spamem... Tak, ja również zapraszam na Naszą Pisarnię - fajny klimat, sympatyczni ludzie tam są:)
OdpowiedzUsuńodrzekł pełen satysfakcji z siebie - bez "z siebie". Z siebie można być zadowolony, a satysfakcję coś powoduje. W tym wypadku jej powodem, było zdenerwowanie aniołka.
co raz bliżej jej ust tak - coraz
Oj, trochę się spóźniam, ale... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Nie przejmuj się, chyba nikt z nas dorośle się nie czuje...
Haoś-wybawca. Ładnie, brzmi i idealnie pasuje do okoliczności^^ Skoro panna intryguje Hao, to i mnie ciekawi. Kimże ona może być? Czarownicą może? E, raczej nie. Sama by sobie poradziła z gangsterem.
Pozdrawiam i sto lat!^^
Bardzo spóźnione: wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe Twoje opowiadanie i chętnie będę czytać dalej. Historia ma swój niezaprzeczalny urok i plusy, choć zdarzają Ci się też słabsze momenty. Przede wszystkim czytaj jeszcze raz cały tekst przed publikacją. Nie tylko po to, by wyeliminować błędy w zapisie, interpunkcję i tego typu sprawy, ale także po to, byś mogla określić, czy podoba Ci się jego brzmienie. Budowane przez Ciebie zdania czasem są bardzo ładne, szczególnie fajnie wychodzą Ci opisy otoczenia, jednak w wielu miejscach pojawiają się błędy stylistyczne. Dopracuj jeszcze trochę styl, pisz dalej i trenuj, a będzie ekstra. :)
Najbardziej podobała mi się pierwsza część prologu i ta notka. Była intrygująca. Jak zapewne wszyscy inni czytelnicy zastanawiam się, kim jest ta tajemnicza turystka. A pomysł z nauczycielem na początku bardzo przypadł mi do gustu. :>
Jesteś otwarta na krytykę, prawda? Pozwolę więc sobie wykazać pewne nieprawidłowości w Twoim tekście.
"wakizashi.(miecz, o połowę krótszy od samurajskiego.)" - Tu już pomijam błędną interpunkcję, chcę jednak zwrócić uwagę na błąd rzeczowy. Gdybyś napisała "miecz o połowę krótszy od katany" to jeszcze by to przeszło, choć wakizashi może mieć różną długość i wcale nie musi być aż o połowę krótszy. Z Twojego tekstu wynika, że wakizashi nie był mieczem samurajskim. Tak jest skonstruowane zdanie. A to nieprawda przecież. Samuraj nosił zarówno katanę, jak i krótszy miecz wakizashi. Były one zresztą razem wytwarzane jako zestaw, noszący nazwę daisho. Owszem, tylko samuraj mógł nosić oba te miecze jednocześnie, a wakizashi był używany także przez zamożne chłopstwo, ale nie można pisać, że nie jest to miecz samurajski. Ten fragment Twojego tekstu odznaczał się sporą nieścisłością...
Kolejna sprawa w tej notce: miecz Hao. Pomijam już to, że Asakura niepotrzebnie się bawił z mieczem, zamiast od razu spalić człowieka. Może jego rozsądek na chwilę udał się gdzieś na wakacje. Tylko dlaczego gangster widział miecz Hao? Przecież taki ognisty miecz to po prostu kontrola ducha, człowiek nie ma prawa jej widzieć. Chyba, że ten członek mafii miał jakieś ukryte zdolności, o których nie wiemy, jeśli tak, no to wszystko w porządku i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. :)
Ostatnie, co wydało mi się nieco nielogiczne, to reakcja turystki na sam koniec. Przeżyła straszne chwile, gdy Hao warknął na nią "Powiedziałem nie!", dziewczyna powinna się spłoszyć, ona tym czasem była nieugięta. Bardzo szybko się pozbierała.
Mam nadzieję, że to, co Ci wytknęłam, przyda Ci się na przyszłość przy dalszej pracy pisarskiej. :)
Byłoby miło, gdybyś mnie informowała o nowych notkach. :) Zapraszam do mnie na http://shaman-no-sekai.bloog.pl/ Pozdrawiam :)
Spóźnionego, najlepszego. To tak na początek :)
OdpowiedzUsuńHaoś bohaterem <3 Nie ma to jak uratować damę z opresji, nawet taki Hao lubi się dowartościować w taki sposób ^^" Alkoholowe libacje w Tokio rutynowe, jak widzę. Przypominają nieco ogniska moich znajomych ze szkoły. Z opowieści wnioskuję, że mają tam orgię alkoholową i tyle, dlatego nie chodzę na te ich "ogniska". Ale mniejsza, miało być o rozdziale.
Cóż, nie wiem, co jeszcze by tu rzec... A, jak najszybszego pogodzenia bliźniaków! XD
Czekam na next.
Pozdrawiam.
P.S. Magnus rządzi :3 Już wiesz, o co chodzi ^^
Jasne, że się nie gniewam, sama nie wyrabiam się z ustalanymi przez siebie terminami. ;P Teoretycznie mam gotową kolejną notkę, ale nie mam kiedy jej sprawdzić i przeredagować.
OdpowiedzUsuńChętnie będę Cię informować o nowych partach u mnie, ale mam prośbę, być wpisała się u mnie na blogu do ramki "powiadamiani" (po prawej stronie). To tak właściwie księga gości, a jak się do niej wpiszesz to na pewno nie zapomnę dać znać o nowościach u mnie.
Pozdrawiam :)
Hej, jeszcze raz dziękuję za odwiedzenie mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńTwój też strasznie mi się podoba. Masz piękny styl pisania *.*
Zapraszam na nowy rozdział na moim blogu
my-asakura-twins.blogspot.com
Pozdrawiam :*
hej ^^
OdpowiedzUsuńna początek bardzo, bardzo, bardzo, gomen za to że tak póżno komentuje, ale tak jak ci pisałam komputer mi umarła ale kolega brata ożywił go ^^
notka fajna jestem ciekawa nowej koleżanki Hao mam nadzieje że jakoś wpłynie na wyniosłe ego Hao :D
a tak w ogóle długowłosy jest uparty jak osioł szczeże na miejscu tej dziewczyny ogłuszyłam bym go i zabrała do szpitala ..... chyba..... znaczy zrobiła bym tak prawie bo przed pójściem do szpitala najpierw bym go zamacała i w ogóle kilka fotek na ściane do mojego pokoju też bym zrobiła a potem zabrała do szpitala ^^. czekam na next z niecierpliwością :D ^_^
Ohayou~ :3 Piszesz naprawdę pięknym językiem. Świetne opisy, akcja dynamiczna. Jestem wielką fanką Hao, dlatego historia tym bardziej mi się podoba~ ^-^ Dlatego też będę Twoją stałą czytelniczką. : D
OdpowiedzUsuńBtw. Ja również ostatnio przeszłam ten magiczny próg dorosłości i też jakoś wcale nie czuję się staro. XDD
Jeśli masz chwilę czasu zapraszam na mojego bloga yuna-shaman-king.blogspot.com Również piszę opowiadanie, jednak dopiero zaczynam. ^^